Dla ciekawych, mało znany polski wkład w wyzwolenie Izraela od Palestyny lub na odwrót; jeden z 2 izraelskich RWD-13 pod dowództwem kpt. Pinchasa ben Porata (ten bliżej) w styczniu 1948 zrzuca zaopatrzenie dla kibucu Yehiam oblężonego przez Arabów. Odbył też dwie akcje 02 Apr 2023 17:07:32
Akcje dywersyjne docx Read Or Download Akcje dywersyjne docx 4/5 (7843 views) Read Download Book Description: hidden Title: Akcje dywersyjne docx BookFile Type: PDF EPUB FB2 TXT Recent Member Activity Bruten brygga - Gunnar Myrdal och Sveriges ekonomiska efterkrigspolitik 194 Van Dale Middelgroot woordenboek Zweeds-Nederlands Origenes Del Español. Estado Lingüístico De La Península Ibérica Hasta El Siglo Xi
Na zwiady zostają wysłani trzej młodzieńcy. Niebawem okazuje się, że to tylko jakiś mężczyzna. Mocno pijany, wraca z sylwestrowej zabawy. Chłopcy tłumią śmiech. Wzięli owego Pana do dywersyjnej „niewoli”. Wszystko jest już gotowe. W oddali słychać charakterystyczny stukot i ciężkie sapanie lokomotywy. Zośka jest bardzo
Canaris podczas wizyty u Brandenburczyków, po lewej Oberst Hippel, po prawej Major Kewisch. Fot. Koniec szlaku bojowego SS FJ Btl 500/600 mógłby stanowić zamknięcie tematyki niemieckich sił powietrznodesantowych oraz oddziałów specjalnych. Zestawienie jednak nie jest kompletne. W gronie niemieckiej elity Luftwaffe, Wehrmachtu oraz SS zabrakło dotychczas charakterystyki Dywizji Brandenburg. Związku taktycznego, który operował na wszelkich możliwych frontach i daleko poza nimi na tyłach wroga, a jego żołnierze podejmowali się zadań nie tylko samobójczych, ale i niewykonalnych. Być może cały cykl poświęcony niemieckim oddziałom „specjalnym” powinien rozpoczynać się właśnie od charakterystyki Brandenburczyków, doskonałych żołnierzy Canarisa, przerastających pod względem zaciekłości w walce, brawury, wyszkolenia i karności nawet „strażaków Hitlera” – Oddziały Fallschirmjäger. Zobacz także DURABO® Polska marka DURABO wchodzi na rynek mundurowy Polska marka DURABO wchodzi na rynek mundurowy DURABO®, to polski brand firmy Kreator, będącej kontraktorem polskich i zagranicznych służb mundurowych. Analizując rynek odzieży taktyczno-outdoorowej, firma dostrzegła, że co prawda w ofercie znajduje... DURABO®, to polski brand firmy Kreator, będącej kontraktorem polskich i zagranicznych służb mundurowych. Analizując rynek odzieży taktyczno-outdoorowej, firma dostrzegła, że co prawda w ofercie znajduje się wiele produktów przeznaczonych dla tej grupy odbiorców, jednak są one albo niskiej jakości spowodowanej dalekowschodnią produkcją i zastosowanymi materiałami, albo w bardzo wysokiej cenie, wynikającej z kosztów importu, np. z USA. W konsekwencji tego firma uznała, że brakuje na rynku oferty odzieży... Jakie powinny być wygodne buty do biegania? Jakie powinny być wygodne buty do biegania? Bieganie z roku na rok zyskuje w Polsce kolejnych miłośników. Coraz większa dostępność ubrań, butów i akcesoriów do biegania sprawia, że codzienny jogging może być przyjemniejszy i bezpieczniejszy dla... Bieganie z roku na rok zyskuje w Polsce kolejnych miłośników. Coraz większa dostępność ubrań, butów i akcesoriów do biegania sprawia, że codzienny jogging może być przyjemniejszy i bezpieczniejszy dla Twoich stawów. Jak wybrać najlepsze i najwygodniejsze buty do biegania? OPC Sp. Vademecum okularów przeciwsłonecznych Vademecum okularów przeciwsłonecznych Czas wiosenno-letni to zdecydowanie ta pora roku, kiedy większość z nas podchodzi do tematu zakupu nowych okularów przeciwsłonecznych. Silne natężenie szkodliwego promieniowania UV powoduje, że nasz wzrok... Czas wiosenno-letni to zdecydowanie ta pora roku, kiedy większość z nas podchodzi do tematu zakupu nowych okularów przeciwsłonecznych. Silne natężenie szkodliwego promieniowania UV powoduje, że nasz wzrok zaczyna się intensywniej męczyć, doskwiera nam obniżony komfort widzenia, a kolory przybierają przekłamane barwy. Brandenburczycy, którzy z biegiem czasu rozrośli się od kompanii do pełnej dywizji zasługują również na uwagę ze względu na specyfikę działań, których się podejmowali. Od typowo frontowych zadań rozpoznania, zwiadu, osłony czy dywersji i dezinformacji po tajne działania przy współudziale agentów Abwehry, gdzieś w państwach okupowanych lub neutralnych, daleko od własnych oddziałów i mogących w takiej sytuacji liczyć tylko na siebie. Do tego dochodzą jeszcze liczne działania zmierzające do neutralizacji zagrożeń wynikających z operowania partyzantów na terenach okupowanych. W głównej mierze oddziały Brandenburczyków operowały w tym zakresie na Bałkanach, które z biegiem wojny angażowały coraz większe siły i nie dawały szans na łatwe zwycięstwo. Specyfika Brandenburczyków jest widoczna także z innej strony – samej struktury ich oddziałów. Od doskonale wyposażonych oddziałów liniowych, szybkiego rozpoznania i uderzeniowych, po bataliony ochrony wybrzeża, spadochroniarzy, oddziały tropikalne, i szereg dalszych oddziałów specjalnych, nie tylko ze względy na wyszkolenie i wyposażenie ale i pod kątem rekrutowanych do nich ochotników, np.: kompania perska, brygada arabska, legion indyjski, legion muzułmański itp. Przed przystąpieniem do scharakteryzowania Brandenburczyków zwłaszcza w okresie od do czyli od momentu oficjalnego powołania pierwszej „specjalnej” kompanii do momentu przekształcenia „specjalnej” Dywizji Brandenburg w Dywizję Grenadierów Pancernych, należy zwrócić uwagę na kilka istotnych kwestii. Opisywanie Brandenburczyków jest problematyczne przede wszystkim ze względu na niewielką ilość miarodajnych informacji oraz bezmiar błędnych i nierzetelnych opracowań, zwłaszcza na stronach www., które dodatkowo trudno jest zweryfikować. Opracowanie w miarę wiarygodnego materiału traktującego o Brandenburczykach momentami wydaje się syzyfową pracę, którą w pewnym momencie trzeba zaczynać od początku. Muszę w tym momencie zaznaczyć, że przedstawione niżej materiały dotyczące Sonderverbande Brandenburg są opracowaniem autorskim i zapewne pomimo dołożenia dużej staranności nie jest wolne od błędów. Tyle tytułem wstępu, pora uchylić rąbka tajemnicy owiewającej ludzi związanych z Sonderverbande Brandenburg i misje, których realizacji podjęli się w trakcie II wojny światowej. Początek pododdziału oznaczonego jako 800. Baulehr Kompanie (800. Kompania szkolno-budowlana do zadań specjalnych), to rozkaz, który 27 września 1939 r. otrzymał Hauptmann Theodor von Hippel (pracownik II wydziału Abwehry), polecający mu utworzenie specjalnego oddziału do realizacji zadań wyznaczonych przez Abwehre, oraz akcji poprzedzających i ułatwiających przemarsz i walkę Wehrmachtu. Jednak korzenie oddziałów specjalnych z pogranicza misji szpiegowskich oraz działań dywersyjnych i rozpoznawczych w armii niemieckiej sięgają znacznie dalej. Prekursorem tworzenia jednostek specjalnych w armii niemieckiej był generał Paul von Lettow-Vorbeck, , który od 1914 roku dowodził siłami niemieckimi w Afryce Wschodniej. Właśnie ten front I Wojny Światowej pokazał, jakie możliwości dają mobilne jednostki formowane i działające na wzór oddziałów burskich, które przeprowadzając rajdy na tyły wroga wiążą liczniejsze siły przeciwnika przy minimalizacji strat własnych. Jednak zanim Vorbeck doszedł do takich wniosków przez pierwszy rok wielkiej wojny stosował tradycyjne metody walki. Sukcesy, jakie w tych starciach z wojskami brytyjskimi odnosił pociągały za sobą jednakże wysokie straty w ludziach, które ze względu na peryferyjność areny walk trudno było uzupełnić. Tym samym generał został zmuszony przez sytuację do zmiany stosowanej taktyki. Od połowy 1915 roku niemieckie oddziały kolonialne z powodzeniem zaczęły więc stosować taktykę partyzancką, co w krótkim czasie przełożyło się na zminimalizowanie strat oraz związanie znacznych sił brytyjskich. Praktycznie aż do zakończenia wojny generał opierał się przede wszystkim na tego typu działaniach i dzięki takiej taktyce jako jeden z nielicznych niemieckich dowódców zakończył wojnę niepokonany. Taktykę zastosowaną w Afryce przez generała Vorbecka obserwował w praktyce Theodor von Hippel, który zakończył wojnę w stopniu Hauptmana. Wraz z powrotem do Niemiec zaczął teoretycznie dopracowywać taktykę działania mobilnych jednostek specjalnych, przeznaczonych do operowania na tyłach wroga. W jego zamyśle niewielkie, wszechstronnie przeszkolone oddziały żołnierzy płynnie posługują się językiem obcym doskonale nadają się do dywersji i sabotażu przeprowadzanych za linią wroga i poprzez niszczenie systemu łączności i zaopatrzenia mogą dezorganizować funkcjonowanie dowodzenia. Wraz z początkiem lat dwudziestych Hptm. Hippel próbował bezskutecznie zainteresować swoim pomysłem dowództwo Reichswery. Niechęć do koncepcji stworzenia „specjalnej” jednostki podyktowane było w tym momencie być może ograniczeniami, jakie traktat wersalski kończący I wojnę światową nałożył na niemiecką armię, oraz doświadczeniami tej wojny - walki okopowe nie wymagały tego typu działań za linią wroga. Fiasko w Reichswerze nie oznaczało jednak końca dążeń Hptm. Hippela. Jego pomysłem zainteresował się szef niemieckiego wywiadu i kontrwywiadu wojskowego – Abwehry admirał Wilhelm Canaris. Widząc potencjał jednostek specjalnych i wynikające z tego korzyści dla przyszłych działań niemieckiego wywiadu wojskowego Admirał Canaris umieścił Hptm. Hippela w Wydziale II Abwehry (Abw. II – Sabotage und Sonderaufgabe). Pomysł utworzenia specjalnej jednostki znakomicie wpisywał się w działalność Abw. II, w którego gestii leżały: dywersja, sabotaż na tyłach wroga, zakłócanie łączności i komunikacji, dezorganizowanie oporu, wywoływanie wewnętrznych walk oraz tworzenie i wsparcie działania V kolumny. Jednak na realizację pomysłu z początku lat dwudziestych przyszło czekać blisko dwie dekady. Rozwój militarny III Rzeszy pod wodzą Adolfa Hitlera oraz przygotowania do spodziewanych przyszłych działań wojennych wojny spowodowały ponowne zainteresowanie forsowanymi przez Hptm. Hippela rozwiązaniami. 1938 rok przyniósł kryzys sudecki wywołany niemieckimi dążeniami do aneksji terytorialnych oraz utworzenie Batalionu „Ebinghaus”. Pododdział sformowany z członków Sudetendeutsche Freikorps swoją nazwę zawdzięczał oficerowi dowodzącemu Hptm. Ernstowi Ebbingausowi. W zamyśle nadzorującej powstanie jednostki Abwehry miała ona posłużyć dywersji na zapleczu wroga w przededniu rozpoczęcia działań zbrojnych, zabezpieczać istotne z wojskowego punktu widzenia elementy infrastruktury drogowej (mosty, tunele, etc.) oraz zdobywać i zabezpieczać tajne dokumenty. Dyplomatyczne rozwiązania kryzysu sudeckiego skazały podkomendnych Hptm. Ebbinghausa na długą bezczynność, którą zakończył dopiero chrzest bojowy w przededniu niemieckiego ataku na Polskę. W ramach planu wojny z Polską o kryptonimie Fall Weiss, oddziały dywersyjne z Batalionu Ebbinghaus miały przeprowadzić szereg działań poprzedzających główne uderzenie Wehrmachtu. W zamyśle akcji chodziło przede wszystkim o uchwycenie i utrzymanie do momentu przybycia posiłków strategicznych lokalizacji i urządzeń na terenie Polski. Pierwotnie akcja oddziałów specjalnych miała być przeprowadzona w nocy z 25 na 26 sierpnia, jednak plan ten został wstrzymany z powodów dyplomatycznych – ustępstwa Wielkiej Brytanii i Francji w stosunku do III Rzeszy. Większość oddziałów dywersyjnych została zatrzymana jeszcze przed wyruszeniem lub przed rozpoczęciem działania. Większość, w jedynym przypadku wiadomości nie dotarły na czas i oddział przystąpił do realizacji zadania. Grupa dowodzona przez Leutnanta Hansa Albrechta Herznera otrzymała zadanie opanowania stacji kolejowej w miejscowości Mosty oraz uchwycenia i utrzymania tunelu kolejowego biegnącego pod przełęczą Jabłonkowską. 30-osobowa oddział Ltn. Herznera dotarła bez przeszkód na pozycje wyjściowe i zgodnie z planem przystąpiło do opanowania stacji kolejowej w Mostach. W tym przypadku, o ile Niemcy zajęli główny budynek i wzięli do niewoli pracowników, to nie odkryli jednak centralki telefonicznej znajdującej się w podziemiach budynku. Skorzystał z niej jeden z pracowników informując o przeprowadzonym ataku dowódcę pobliskich oddziałów polskich. Fiaskiem natomiast zakończyła się próba opanowania tunelu kolejowego na przełęczy Jabłonkowskiej. Zaalarmowane odgłosem strzelaniny oddziały wartownicze przygotowały się do obrony oraz wysadzenia tunelu, do czego jednak ostatecznie nie doszło. Oddział Ltn. Herznera bezskutecznie oczekiwał przybycia głównych sił niemieckich, by w końcu nawiązać łączność ze sztabem 7. Dywizji Piechoty stacjonującej w Żylinie. Informacja o odwołaniu akcji zmusiła oddział dywersyjny do uwolnienia jeńców i wycofania się. Incydent zakończył się wymianą korespondencji między dowództwem sił polskich w tym rejonie, a jego odpowiednikiem po stronie niemieckiej, oraz spotkaniem oficerów w celu złożenia wyjaśnień i przeprosin. Ostatecznie tunel pod przełęczą Jabłonkowską został wysadzony 1 września i przywrócony do ruchu dopiero w 1940 roku – 1 tunel, a w 1941 roku – drugi. Kilka dni później w nocy z 31 sierpnia na 1 września Batalion Ebinghaus ponownie przystąpił do działania operując na pograniczu polsko-słowackim oraz na Śląsku. Działania dywersyjne okazały się w pewnym zakresie pomocne, jednak okupione zostały wysokimi stratami. Wynikało to przede wszystkim ze zlekceważenia przeciwnika oraz niedostatecznego wyszkolenia. tagi: dywizja brandenburg batalion ebinghaus hauptmann theodor von hippel abwehra admirał wilhelm canaris 800 baulehr kompanie sonderverband 800 generał paul von lettow vorbeck Komentarze
Śmierć poniósł również dowódca akcji i jeden z głównych bohaterów powieści – Tadeusz Zawadzki. Kamienie na szaniec to fabularyzowany dokument opowiadający o młodych Polakach, którzy w trakcie II wojny światowej działali w podziemnych organizacjach zajmujących się dywersją. Akcje Kedywu KIEROWNICTWO DYWERSJI (KEDYW) 1. WSTĘP Kierownictwo Dywersji (Kedyw) pion Armii Krajowej przeznaczony do prowadzenia akcji bojowych i dywersyjnych, powołany do życia rozkazem Komendanta Głównego AK z dnia 22 I 1943. Kierownictwo Dywersji wchłonęło istniejącą sieć dywersyjną Związku Odwetu i Wachlarza. Podstawowe cele działania Kedyw miał za zadanie wzmocnienie wpływów AK w społeczeństwie zaniepokojonym eksterminacją ludności polskiej, zwłaszcza na wschodnich obszarach kraju (Zamojszczyzna). Kierownictwo Dywersji podlegało bezpośrednio Komendantowi Głównemu AK. Jego najwyższy szczebel stanowiła komórka sztabowa, na której czele stał pułkownik E. Fieldorf, pseudonim Nil (grudzień 1942 - marzec 1944), a następnie podpułkownik J. Mazurkiewicz, pseudonim Radosław (marzec-sierpień 1944). Podlegały im Kedywy komend okręgowych AK, później także inspektoratów i obwodów. Grupy dywersyjne Kedywu miały początkowo charakter oddziałów garnizonowych, od lata 1943 niektóre z nich przekształciły się w oddziały partyzanckie. Kedyw we własnym zakresie produkował sprzęt i środki bojowe, miał swój pion szkoleniowy, sieć łączności wewnętrznej, wywiad bojowy i kontrwywiad ochronny oraz samodzielny pion służby sanitarnej. Kadrę oddziałów Kierownictwa Dywersji stanowiła młodzież harcerska z tzw. Grup Szturmowych Szarych Szeregów. Niewielkie, wyszkolone grupy sabotażowe (patrole) dokonywały akcji na liniach kolejowych, w zakładach przemysłu zbrojeniowego pracujących dla potrzeb Wehrmachtu. Trzon Kedywu stanowiły oddziały dyspozycyjne Komendy Głównej AK, zwłaszcza Kosa 30 (do maja 1942 r. Osa), prowadzące dywersję i sabotaż. Również na terenie III Rzeszy prowadzono dywersję i sabotaż za posrednictwem komróki specjalnej AK pod kryptonimem Zagralin. Inne oddziały dyspozycyjne: ? Motor (przejęty po dawnym Związku Odwetu), ? Sztuka (Szturmowa Kadra), ? Deska (dywersja i sabotaż kolejowy), ? Broda (brygada dywersyjna), ? Batalion Miotła (sformowany wiosną 1944 r., przeznaczony był do likwidacji zdrajców i kolaborantów. Rozwinięte do rozmiarów samodzielnych oddziałów jednostki Kedywu: ? Zośka ? Pegaz ? Parasol 2. NAJSŁYNNIEJSZE AKCJE Akcja pod Arsenałem Akcja nosiła kryptonim Meksyk II. Miejsce najsłynniejszej akcji Szarych Szeregów wykonanej 26 III 1943 w Warszawie o godz. 17 35 na skrzyżowaniu ulic Bielańskiej i Długiej, w okolicach zabytkowego budynku, w którym w XVII-XIX w. mieściły się składy broni, a w okresie II Rzeczypospolitej archiwa państwowe. 28 żołnierzy Grup Szturmowych podzielonych na 4 grupy atakujące i grupy ubezpieczające pod dowództwem Stanisława Broniewskiego "Orszy" dokonały tam udanego odbicia transportu więźniów z Pawiaka, zatrzymując i unieruchamiając samochód ciężarowy-więźniarkę, w której przewożono 21 więźniów politycznych (w tym skatowanego Jana Bytnara) z siedziby gestapo w al. Szucha do więzienia na Pawiaku. Akcja została zorganizowana z inicjatywy Tadeusza Zawadzkiego "Zośki", ówczesnego dowódcy warszawskich GS, który postanowił odbić z rąk gestapo skatowanego w czasie badań Jana Bytnara "Rudego". Uzyskano na to zezwolenie władz zwierzchnich AK. W czasie akcji i odwrotu zostali śmiertelnie ranni: ? A. Dawidowski Alek ? T. Krzyżewicz Tadzio II ? H. Lenk Hubert Straty niemieckie: 4 zabitych i 9 rannych. Akcja pod Arsenałem udowodniła wysokie wartości moralne i bojowe harcerzy i zapoczątkowała ich udział w wykonywaniu najtrudniejszych zadań dywersyjno-odwetowych (batalion "Parasol", batalion "Zośka"). W nawiązaniu do tych tradycji, odbywają się co roku pod koniec marca harcerskie rajdy szlakiem Arsenału, zakończone spotkaniami przy pamiątkowej płycie umieszczonej koło budynku Arsenału. Akcja Taśma "Taśma", kryptonim akcji zbrojnych przeciwko niemieckim posterunkom i patrolom straży granicznej w Generalnym Gubernatorstwie (GG), podejmowanych przez grupy bojowe Kedywu Komendy Głównej Okręgu Warszawskiego AK. Realizację akcji "Taśmy" rozpoczęto w nocy z 20 na 21 sierpnia 1943, atakując 7 strażnic na granicy pomiędzy GG i Ostlandem (Białostockie). Straty niemieckie wyniosły 30 zabitych i 7 rannych, straty polskie 3 zabitych i 7 rannych. W ataku na posterunek w Sieczychach zginął T. Zawadzki "Zośka". Do końca 1943 wykonano 23 uderzenia, w wyniku których śmierć poniosło 59 strażników Grenzschutzu, 13 strażnic uległo zniszczeniu. Podobne akcje, nazywane "Taśmą Zachodnią", przeprowadzono także na granicy z Warthegau (Poznańskie), jednak ze znacznie mniejszymi rezultatami. Akcja Góral Góral, kryptonim akcji zbrojnej zespołu bojowego oddziału dyspozycyjnego Motor Kedywu KG AK, przeprowadzonej 12 VIII 1943 w Warszawie. Eskortowany przez żandarmerię niemiecką, samochód ciężarowy, przewożący pieniądze z Banku Emisyjnego przy ul. Bielańskiej na Dworzec Wschodni, zaatakowany został przy ul. Senatorskiej między Miodową a placem Zamknowym, przez kilka grup (ok. 50 ludzi; dca por. R. Kizny Pola). W ciągu 2 min. walki żołnierze AK zlikwidowali kilkuosobową eskortę niemiecką: samochód z pieniędzmi (105 mln zł), eskortowany przez dwa własne samochody ciężarowe, uprowadzili do zakonspirowanego punktu przy ul. Słowińskiego na Woli. Straty pol.: 2 rannych; niemieckie: 6 zabitych, 6 rannych; ponadto poległo 3 pracowników banku, a 4 odniosło rany. Akcja w Celestynowie Celestynów, miasto w powiecie otwockim, przy linii kolejowej Warszawa – Dęblin. Miejsce akcji zbrojnej wykonanej 20 V 1943 przez oddział Kedywu Komendy Głównej AK pod dowództwem T. Zawadzkiego Zośki w celu odbicia więźniów przewożonych z Lublina do Oświęcimia. W akcji wzięło udział ok. 40 ludzi ( w większości członkowie Grup Szturmowych Szarych Szeregów), podzielonych na 5 grup. Więźniowie znajdowali się w wagonie – więźniarce doczepionym do pociągu osobowego, który przybył na stację z 3 godzinnym opóźnieniem. Akcja rozpoczęła się o godzinie 1 45. Po krótkiej walce oddział zlikwidował ochronę wagonu więźniarki i uwolnił 49 więźniów. Straty własne: 2 ludzi. Akcja Burza Akcja Burza, działania bojowo-dywersyjne prowadzone przez Armię Krajową na tyłach wojsk hitlerowskich przed wkroczeniem Armii Czerwonej na tereny przedwojennej Polski. Akcja Burza, poza działaniami militarnymi, miała swój aspekt polityczny. Rząd w Londynie udowadniał w ten sposób prawo Polski do jej granic z 1939, co nie było zgodne z intencjami radzieckimi. 4 stycznia 1944 r. w okolicy Sarn nastąpiło to, czego oczekiwano z niepokojem od tylu miesięcy, W pościgu za wycofującymi się jednostkami Armia Czerwona przekroczyła granice II Rzeczpospolitej. Sytuacja była bez wyjścia. ZSRR nie podejmował rozmów z Rządem RP. Pozostała próba nawiązania dialogu na najniższym szczeblu, w terenie. Wydawało się, że wspólna walka z wrogiem może dać pozytywny efekt. Akcji nadano kryptonim Burza. Prawie we wszystkich przypadkach po zakończeniu walk oddziały Armii Krajowej zostały rozbrojone przez Armię Czerwoną a żołnierze postawieni przed alternatywą: walka w armii Berlinga, bądź wywóz do łagrów. Otwarta walka oddziałów AK na terenach przyfrontowych narastała stopniowo. Do jej przeprowadzenia wykorzystano oddziały AK zgrupowane na koncentracji między Kowlem i Włodzimierzem Wołyńskim, w dużym kompleksie lasów. Z oddziałów tych została sformowana 27 Dywizja Piechoty, licząca ok. 6 000 ludzi pod dowództwem J. Kiwerskiego (pseudonim Oliwa). Żołnierze 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej od marca do maja 1944 walczyli na Wołyniu wspólnie z partyzantką radziecką i w uzgodnieniu z dowódcami regularnych oddziałów radzieckich. Ostra Brama W połowie czerwca 1944 r. zapadła decyzja, że siły Okręgów Wileńskiego i Nowogródzkiego AK pod dowództwem podpułkownika A. Krzyżanowskiego podejmą walki o Wilno. Termin akcji został wyznaczony ostatecznie na 10 lipca, ale front przybliżał się tak szybko, że zmieniono datę szturmu na noc z 6 na 7 lipca 1944 r. Wkrótce zostało nawiązane współdziałanie z jednostkami Armii Czerwonej. 13 lipca 1944 r. zostało oswobodzone Wilno. Wzrosło napięcie między dotychczasowymi sojusznikami. W trzy dni później dowództwo Okręgu Wileńskiego z gen. Wilkiem zostało podstępnie aresztowane, a następnie rozpoczęło się wyłapywanie i rozbrajanie oddziałów. Oficerowie zostali internowani przez Rosjan, natomiast część żołnierzy trafiła na Syberię. Oddziały, które zdążyły na koncentrację, rozpaczliwie usiłowały utrzymać się na swoim terenie, walcząc z jednostkami NKWD, a rozbijane masowymi aresztowaniami próbowały utworzyć lokalną samoobronę i w ten sposób przetrwać. Nie miały jednak najmniejszych szans. Po wkroczeniu wojsk radzieckich dowództwo i sztab zostały aresztowane przez NKWD. Prawie całe siły sił Armii Krajowej wycofały się do Puszczy Rudnickiej. Po stoczeniu walk z oddziałami NKWD zostali internowani. Walki o Lwów trwały od 23 do 27 lipca. Zgrupowanie Armii Krajowej pod dowództwem pułkownika W. Filipkowskiego zdobyło miasto wspólnie z czołgami radzieckimi. Część żołnierzy Armii Krajowej trafiła do armii generała Berlinga, pozostałych wywieziono do obozu w głąb ZSRR. 21 VII 1944 KG AK zadecydowała, aby objąć akcją "B" Warszawę, w wyniku czego 1 VIII 1944 rozpoczęło się powstanie warszawskie. Jednocześnie mobilizowano nowe grupy: okręg kielecko - radomski sformował 2 dywizje i pułki (podjęli próbę marszu na pomoc Warszawie), okręg Łódź wystawił pułk piechoty, w okręgu Kraków utworzono dywizje piechoty oraz Krakowską Brygadę Kawalerii. Jesienią 1944 oddziały AK rozformowano, a realizację akcji "B" zawieszono. W ramach Akcji Burza prowadzone były także walki we wszystkich okręgach AK do jesieni 1944. Bibliografia: 1. Encyklopedia Fogra 1999 2. Encyklopedia PWN 2000 3. Encyklopedia II Wojny Światowej 4. Gazety Wojenne nr 76, artykuł pt. Operacja Burza 3.Zapisz, jakie akcje dywersyjne pod dowództwem Zośki przeprowadzili bohaterowie poza Warszawą. Miejscowość Czas akcji Cel akcji Trudne momenty Efekt akcji. 31 grudnia 1942 r Odbicie więźniów z Majdanka Czarnocin Zdobycie posterunku. 4.Wskaż , jakie cechy bohaterów uwidoczniły się w akcjach dywersyjnych. Akcje dywersyjne wymagały 14 lutego to dla większości z nas Święto Zakochanych, warto jednak wiedzieć i pamiętać, że jest to także data powstania Armii Krajowej, która podczas II Wojny Światowej walczyła o wolną Polskę. Armia Krajowa (AK) lub Siły Zbrojne w Kraju, kryptonim „PZP” (Polski Związek Powstańczy) – zakonspirowane siły zbrojne Polskiego Państwa Podziemnego w latach II wojny światowej, działające na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej, okupowanej przez Niemcy i ZSRR. Siły Zbrojne w Kraju były integralną częścią Polskich Sił Zbrojnych, podporządkowaną Naczelnemu Wodzowi. Powstała z przemianowania Związku Walki Zbrojnej (powstałego w listopadzie 1939) rozkazem Naczelnego Wodza generała broni Władysława Sikorskiego z 14 lutego 1942 roku. Ostatecznie uznany został tym samym wojskowy charakter siły zbrojnej podziemia, armii jak podkreślał Sikorski w rozkazie: wszystkich żołnierzy w służbie czynnej w Kraju. 27 września 1939 – powołanie Służby Zwycięstwu Polski, 13 listopada 1939 – rozkazem Naczelnego Wodza powstaje Związek Walki Zbrojnej, opierający się na strukturach SZP. 14 lutego 1942 – przemianowanie rozkazem Naczelnego Wodza, gen. Władysława Sikorskiego na Armię Krajową (bez żadnych zmian organizacyjnych, służyło podniesieniu rangi związku zbrojnego do krajowych sił zbrojnych, armii, w skład której weszli wszyscy żołnierze pozostający w czynnej służbie wojskowej). 19 stycznia 1945 – rozwiązanie AK. Armia Krajowa wywodziła się ze Związku Walki Zbrojnej i Polskiego Związku Powstańczego, ale w skład jej weszło wiele mniejszych organizacji, Narodowa Organizacja Wojskowa – od 1942 (częściowo), Konfederacja Narodu – od sierpnia 1943, Narodowe Siły Zbrojne – od 1944 (częściowo), Bataliony Chłopskie – od 1943 (częściowo), Gwardia Ludowa WRN (PPS-WRN) – od 1940 (autonomiczna) Komenda Główna składała się z ośmiu oddziałów: Organizacyjnego, Informacyjno-Wywiadowczego, Operacyjno-Szkoleniowego, Kwatermistrzowskiego (Zaopatrzenia), Dowodzenia i Łączności, Biura Informacji i Propagandy, Finansów i Kontroli oraz Szefostwa Biur Wojskowych (Administracja Zmilitaryzowana), miała też własnych duszpasterzy. Jako odrębną jednostkę utworzono w styczniu 1943 Kedyw, przeprowadzający akcje dywersyjne i specjalne. 20 kwietnia 1940 powstał Związek Odwetu. Jego komendantem mianowano mjr. Franciszka Niepokólczyckiego ps. „Teodor”. Był to szczególnie zakonspirowany pion ZWZ, który stanowić miał trzon bojowy organizacji. W jego skład wchodziły: sztab, komórki zabezpieczenia działalności sabotażowo-dywersyjnej, zespoły i zakonspirowane sekcje sabotażowo-dywersyjne, oraz sekcje minersko-saperskie. Posiadał on rozbudowane struktury organizacyjne i bojowe zarówno na terenach Generalnego Gubernatorstwa, jak i włączonych do Rzeszy Niemieckiej. Oddziały Odwetu organizowały głównie akcje minerskie na kolejach, dywersję i sabotaż w przemyśle zbrojeniowym, węzłach transportu i łączności. W sierpniu 1941 powołano specjalną organizację dywersyjną pod dowództwem ppłk. Jana Włodarkiewicza ps. „Jan” o nazwie Wachlarz. Organizacja miała dwa główne zadania: prowadzenie bieżącej akcji sabotażowo-dywersyjnej oraz zapewnienie osłony powstania od wschodu. Jej struktura to pięć odcinków – praktycznie od Morza Bałtyckiego do Ukrainy z kilkuosobowymi patrolami. Liczyła około 800 ludzi. Przeprowadziła ok. 100 akcji przede wszystkim na transporty kolejowe. Najgłośniejszą było jednak rozbicie więzienia w Pińsku przez grupę żołnierzy pod dowództwem por. Jana Piwnika ps. „Ponury”. „Wachlarz” nie zdołał jednak rozwinąć swojej działalności na szeroką skalę. Pod koniec 1942 został rozwiązany, a jego żołnierze włączeni do lokalnych struktur AK. W maju 1942 powołano Organizację Specjalnych Akcji Bojowych („Osa”) pod dowództwem ppłk. Józefa Szajewskiego ps. „Philips”. Była to ściśle zakonspirowana komórka AK, której celem było dokonywanie zamachów na funkcjonariuszy hitlerowskiego aparatu policji i bezpieczeństwa, więziennictwa oraz administracji, wyróżniających się szczególnym okrucieństwem. Komórka podporządkowana była bezpośrednio Komendzie Głównej Armii Krajowej i wykonywała zadania stawiane jej bezpośrednio przez komendanta. W jej skład wchodził sztab, warszawski i krakowski oddział bojowy oraz oddział „Zagralin” przeznaczony do działalności na obszarze Rzeszy. W lutym 1943 oddział bojowy Osy wcielono do Kedywu KG AK i przemianowano na „Kosę”. „Kosa” obok „Motoru” była najsilniejszą jednostką bojową Kedywu KG AK. W czerwcu 1943 „Osa”-„Kosa” uległa rozbiciu na skutek wielkiej „wsypy” w kościele św. Aleksandra w Warszawie. Komenda Główna AK powołała wówczas nową jednostkę bojową „Agat”, wywodzącą się z Grup SzturmowychSzarych Szeregów. Jej dowódcą został cichociemny kpt. Adam Borys ps. „Pług”. Była to 3 kompania batalionu „Zośka”. Agat przeznaczony został do wykonywania zadań specjalnych, jakie dotąd wykonywała „Kosa". W styczniu 1944 nazwę „Agat” zamieniono na „Pegaz”, a w czerwcu 1944 „Pegaz” przemianowano na „Parasol”. Organizacja ta dokonała szeregu spektakularnych akcji bojowych. Należą do nich: akcja odbicia pod Arsenałem ppor. Jana Bytnara ps. „Rudy”, zamach na generała SS i policji Franza Kutscherę, zamach na SS-Obergruppenführera Wilhelma Koppego i na Franza Burckla, akcja „Hergel”, akcja „Braun” i inne. 22 stycznia 1943, w celu koordynowania działalności sabotażowo-dywersyjnej i partyzanckiej, powołano Kierownictwo Dywersji (Kedyw) KG AK. Na jego czele stanął płk Emil Fieldorf ps. „Nil”. W jego skład weszły: Związek Odwetu, Wachlarz, Tajna Organizacja Wojskowa oraz grupy bojowe Szarych Szeregów. W skład Kierownictwa Dywersji wchodziły: biuro studiów oraz referaty – operacyjny, szkoleniowy, wywiadu, łączności, produkcji konspiracyjnej, sabotażu kolejowego, przemysłowego, telekomunikacyjnego, chemicznego i bakteriologicznego. Strukturę terenową powiązano ściśle z okręgami, inspektoratami i obwodami. Na każdym szczeblu dowodzenia znajdował się oficer Kedywu odpowiedzialny za prowadzenie działalności bojowej. Swoista dwutorowość dowodzenia w zakresie walki zbrojnej i niejasny podział kompetencji między komendantem określonego szczebla dowodzenia a oficerem Kedywu, sprzeczny z zasadą jednoosobowego dowodzenia był źródłem wielu konfliktów. Kedyw posiadał swoje oddziały dyspozycyjne, podległe bezpośrednio jego komendantowi, oraz oddziały dyspozycyjne formowane w okręgach. Dobrze wyszkolone i przygotowane do działań dywersyjnych oddziały były stopniowo kierowane w teren, gdzie stanowiły zalążki nowo formowanych oddziałów partyzanckich. Zadaniem Armii Krajowej było tworzenie struktur wojskowo-organizacyjnych na czas okupacji dla mobilizacji społeczeństwa do walki bieżącej, ochrona Polskiego Państwa Podziemnego oraz odtworzenie armii na czas otwartej walki o niepodległość, czyli przygotowanie kraju do powstania powszechnego. Działalność AK prowadzona była w dwóch formach: utworzenie struktur wojskowych i organizacyjnych na czas okupacji oraz przygotowania armii konspiracyjnej na czas otwartej walki o niepodległość (Odtwarzanie Sił Zbrojnych). OSZ prowadzone było przez cały czas w okupacji i przyjęło formę tworzenia wojskowych struktur terenowych, w końcowym etapie wojskowych struktur taktycznych. Armia Krajowa budowała równoległy aparat administracyjny tworząc Administrację Zmilitaryzowaną. Preferowanym przez Komendę Główną Armii Krajowej sposobem walki było przede wszystkim wykonywanie typowych zadań policyjnych, głównie wykonywanie wyroków śmierci na osobach oskarżonych o współpracę z okupantami lub pospolitych przestępcach, sporadycznych zamach na przedstawicieli niemieckiego aparatu represji, uwalnianiu więźniów. W zasadzie (poza aktami odwetowymi za szczególnie drastyczne przejawy niemieckiego terroru) nie prowadzono akcji wysadzania pociągów lub ataków na kolumny niemieckie przemieszczające się drogami gdyż obawiano się represji niemieckich i nie chciano, nawet pośrednio, pomagać wojskom radzieckim walce z Wehrmachtem. Ponadto większość podejmowanych prób dywersji kolejowej kończyła się niepowodzeniem co tłumaczono rzekomymi wadami min lub zapalarek (np. w ciągu całego 1944 roku w podokręgu Zachód wysadzono tylko jeden niemiecki wojskowy pociąg pośpieszny). Z danych niemieckich wynika, że od sierpnia 1942 do lipca 1944 r. z rąk podziemia polskiego, a dominowała w nim AK, zginęło 9671 Niemców oraz 11481 Polaków i Ukraińców podejrzewanych o kolaborację z aparatem okupanta. Oddziały Polski Walczącej dokonały w latach 1942–1945 ponad 110 tysięcy większych akcji zbrojno-dywersyjnych, z czego 6243 akcje zostały przeprowadzone przez większe siły partyzanckie. W 1278 akcjach przeciwpartyzanckich obok specjalnych oddziałów policji i żandarmerii wziął udział Wehrmacht, w tym jednostki pancerne i lotnictwo. Wykonano ponad 2300 ataków na transport, wykolejono ok. 1300 pociągów, które wiozły wojsko lub zaopatrzenie na front. Polska konspiracja związała znaczne siły niemieckie – do walki z partyzantką Niemcy musieli ściągnąć siły odpowiadające 850 batalionom przeliczeniowym. Wiosną 1942 roku przystąpiono do opracowania planu Odtwarzania Sił Zbrojnych. Plan ten przewidywał odtworzenie wielkich jednostek (31 dywizji piechoty oraz jednej brygady pancerno-motorowej i ośmiu brygad kawalerii, w tym trzech zmotoryzowanych), które występowały w organizacji pokojowej Wojska Polskiego II RP w 1939 roku. Polskie podziemie zlokalizowało bazy U-Bootów w całej Europie, zlokalizowało wszystkie zakłady Focke-Wulfa, rozpracowało produkcję bomb latających V-1 i rakiet V-2 w Peenemünde na wyspie Uznam, V-2 w Bliźnie. Udało mu się wykraść rakietę V-2, której najważniejsze części wysłano do Wielkiej Brytanii. Zdobyto plany niemieckiej operacji Zitadelle (bitwa na Łuku Kurskim) i przekazano je sojusznikom. Wspólnie z francuskim ruchem oporu zlokalizowano 162 wyrzutnie V-1 we Francji. Przekazano dowództwu radzieckiemu plany obrony Gdyni, zdobyto plany niemieckiej grupy armii „Środek”. Specyficzną metodą walki była działalność ekspropriacyjna. W akcji Góral, zdobyto 106 mln zł. Wywiad ofensywny AK systematycznie obserwował przemieszczenia jednostek niemieckich. Analizy przesłane były do Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie. Wywiad gospodarczy również zanotował sukcesy. . Specyficznym środkiem walki z okupantem była działalność informacyjno-propagandowa. Najważniejszym zadaniem propagandy było podtrzymywanie oporu ludności i mobilizowanie do walki. Wydawano prasę konspiracyjną, wydawnictwa i ulotki. W ramach akcji N szerzono destrukcję w wojsku oraz wśród ludności niemieckiej. Największe nasilenie akcji sabotażowych nastąpiło wiosną 1941, czyli w okresie, gdy Niemcy koncentrowali na ziemiach polskich ogromne siły Wehrmachtu i Luftwaffe przed uderzeniem na ZSRR. W następnej fazie uderzeniami objęto transporty paliw, amunicji i żywności oraz składy materiałów wojennych. Przeprowadzenie zwycięskiego powstania powszechnego było celem strategicznym Armii Krajowej. Do czasu jego wybuchu planowano prowadzić walkę bieżącą. Opracowano kolejno dwa plany powstania powszechnego. Pod koniec 1943 roku plan powstania powszechnego zastąpiono planem „Burza”, uwzględniając sytuację, jaka nastąpi po wkroczeniu Armii Czerwonej. 29 czerwca 1942 roku Szef Głównego Sztabu Imperialnego wojsk brytyjskich poinformował gen. Sikorskiego, że wszelkie sprawy związane z Armią Krajową pozostają w kompetencji SOE (Specials Operacions Executive). W tym roku wywiad donosił gen. Sikorskiemu, że brytyjski Komitet Szefów Sztabów ocenia iż AK „jest przygotowana na rozgrywki wyłącznie z Sowietami (…) Wsparcie AK w Polsce jest przedsięwzięciem nieopłacalnym i może spowodować tylko komplikacje, co jest absolutnie niepożądane”. Podstawowymi formami działania miały być sabotaż, dywersja, wywiad i propaganda. Dopiero w późniejszym okresie miano przystąpić do działań partyzanckich. Zgodnie z obowiązującą koncepcją walki zbrojnej, dywersją i sabotażem objęto przemysł ciężki, metalurgiczny, chemiczny, transport kolejowy i drogowy. Działalność ZWZ-AK w latach 1941–1943 to stopniowe przechodzenie od akcji sabotażowo-dywersyjnych do działań dywersyjno-partyzanckich. Komenda Główna AK ograniczała działalność Związku Odwetu zakazując prowadzenia akcji zbrojnych w obawie przed represjami Niemców wobec ludności cywilnej zamieszkującej dany teren. Na pytanie, czy na terror hitlerowców należy odpowiadać kontrterrorem, czy spowoduje on zmasowane represje okupanta, które wykrwawią tylko naród i osłabią siły, podziemne AK odpowiadała w „Biuletynie Informacyjnym” pt. „Z bronią u nogi”: „Na dziś obowiązywać nas powinien rozkaz Naczelnego Wodza (…): czekać z bronią u nogi. Nie pozwalać się sprowokować. Obdarzać pełnym zaufaniem kierownictwo Kraju i Narodu, które ma warunki do bardziej obiektywnego poglądu na sprawy niż, przeciętny, pozbawiony informacji obywatel”. Nasilający się terror niemiecki oraz akcje i aktywizacja oddziałów partyzanckich komunistów zmuszały AK do skorygowania dotychczasowej strategii. W grudniu 1942 r., wobec terroru niemieckiego na Zamojszczyźnie, oddziały Batalionów Chłopskich i AK przeprowadziły intensywne akcje partyzanckie o charakterze odwetowym. Akcje te odniosły pozytywny skutek, ograniczając terror okupanta. PPR wykorzystywała ten sukces w swojej propagandzie, która wytykała AK bierność. W 1943 oddziały AK 39 razy atakowały patrole żandarmerii oraz stoczyły 130 walk. Ponadto wykolejono 99 pociągów i zniszczono 15 stacji kolejowych. Do większych należy zaliczyć: bitwę w lasach józefowskich, pod Pawłami, w lasach siekierzyńskich. Oddział „Ponurego” na Kielecczyźnie prowadził regularne bitwy z wojskami niemieckich. Jego działalność doprowadziła jednak do masowych represji ludności wiejskiej. Na przełomie lat 1943 i 1944 nastąpiło osłabienie aktywnych form walki z okupantem. Stan taki powodował niezadowolenie w szeregach żołnierzy AK. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy była niechęć Komedy Głównej AK do przyczynienia się do pokonania Niemców na froncie wschodnim. Gen Komorowski stwierdzał „Nie możemy doprowadzić do powstania gdy Niemcy bici rozstrzygająco na zachodzie i południu, trzymają jeszcze ciągle front wschodni i osłaniają nas od tej strony.” Dowódca Armii Krajowej gen. Komorowski uznając duże prawdopodobieństwo wejścia w konflikt zbrojny z oddziałami Gwardii Ludowej i partyzantów radzieckich informował w październiku 1943 roku rząd w Londynie o konieczności wprowadzenia do kraju w „krytycznym momencie” nie tylko oddziałów Sił Zbrojnych na Zachodzie, ale też jednostek anglosaskich do wsparcia AK w walce z siłami komunistycznymi. Na jesieni 1943 roku dochodzi do kryzysu wewnątrz Komendy Głównej AK. Generał Tatar uważany był za trzecią najważniejszą osobę w Komendzie Głównej po dowódcy Armii Krajowej generale Komorowskim oraz szefie sztabu Komendy Głównej generale Pełczyńskim (opracował plan „Burza”). Ich współpraca układała się coraz gorzej, gdyż generał Tatar nie był dobrego zdania o umiejętnościach operacyjnych Komorowskiego i Pełczyńskiego. Z całej trójki to on właśnie miał najwięcej cech twardego dowódcy szybko podejmującego decyzję. 28 października 1943 roku na miesięcznej odprawie Komendy Głównej Armii Krajowej generał Tatar wystąpił z tezą o konieczności politycznego porozumienia się ze Związkiem Radzieckim zanim Armia Czerwona dotrze do granic państwa polskiego. Był to powód aby generała Tatara pozbyć się z Warszawy. Wyjazd Tatara do Londynu, dokąd wysłano go pod pretekstem zaprezentowania stanu przygotowań do przeprowadzania powstania powszechnego, nastąpił 16 kwietnia 1944 roku. Początkiem 1944 okręgi AK przygotowywały się do realizacji „Burzy”. Kontynuowano też walkę bieżącą. Nasilono wywiad ofensywny i polityczny oraz likwidację dygnitarzy niemieckich i konfidentów. Prowadzono szkolenie i konspiracyjną produkcję broni. Po przyłączeniu się niektórych oddziałów Narodowych Sił Zbrojnych w struktury AK, w szeregach NSZ doszło do wewnętrznych walk między zwolennikami połączenia z AK i przeciwnikami tej koncepcji. Samozwańczy Sąd Wojenny przy Komendzie Głównej NSZ wydał wyroki śmierci na oficerach NSZ którzy dołączyli do Armii Krajowej. Wiosną 1944 nasiliły się działania partyzanckie na obszarach centralnych. Koncentracja oddziałów partyzanckich spowodowała, że Niemcy rozpoczęli operacje przeciwpartyzanckie. Jedna z nich Operacja Sturmwind II, doprowadziła na Lubelszczyźnie do rozbicia pod Osuchami zgrupowania oddziałów AK i BCh pod dowództwem mjr. Edwarda Markiewicza ps. „Kalina”. Była to największa klęska w dziejach partyzanckich działań Armii Krajowej Przestało istnieć prawie 1200-osobowe zgrupowanie partyzanckie. Na terenie okręgów AK Wilno i Nowogródek od drugiej połowy 1943 roku rozwijał się coraz bardziej ruch partyzancki AK walcząc z nie tylko z Niemcami ale również z oddziałami formacji litewskich i radzieckiej partyzantce. W związku z walkami z partyzantami radzieckimi część oddziałów Armii Krajowej zawarła porozumienie z Niemcami i uzyskała od nich broń i zaopatrzenie. W tej sytuacji dowódca okręgu Nowogródek podpułkownik Janusz Szlaski ps. “Prawdzic” planował, że w momencie rozpoczęcia ofensywy radzieckiej wycofa swoje oddziały na teren okręgu Białystok. Dlatego też w czerwcu 1944 roku przeprowadzono akcję na niemieckie placówki graniczne oddzielające oba te okręgi. Natomiast dowódca okręgu Wilno podpułkownik Aleksander Krzyżanowski już w marcu 1944 roku rozpoczął przygotowywania do akcji o kryptonimie ”Serce” mającej na celu wyparcie partyzantki radzieckiej z położonej pod Wilnem Puszczy Rudnickiej i stworzenie tam wielkiej bazy dla oddziałów Armii Krajowej. Porozumienie zawarte pomiędzy PKWN a ZSRR z 27 lipca 1944 roku sankcjonowało nowy przebieg granicy polsko-radzieckiej. Spowodowało to odcięcie od dowództwa w Polsce centralnej struktur AK działających na obszarze radzieckiej Białorusi, Litwy i Ukrainy. W okresie od sierpnia 1944 roku do maja 1945 roku podstawowym zadaniem tamtejszego podziemia zdominowanego przez AK była obrona przed sowietyzacją i podtrzymywanie ducha oporu ludności polskiej, którą władze radzieckie starały się skłonić do wyjazdu na zachód. Po wycofaniu się 27. Wołyńska Dywizja Piechoty AK na Lubelszczyznę i rozbrojeniu oddziałów AK przez wkraczającą Armię Czerwoną, szkieletowa siatka AK utrzymała się jedynie w zachodniej części Wołynia. W lipcu 1944 roku oddziały AK na Wileńszczyźnie, Nowogródczyźnie i Grodzieńszczyźnie liczyły kilkanaście tysięcy żołnierzy. W ramach akcji „Burza” przeprowadziły operację „Ostra Brama” (powstanie wileńskie), czyli zdobycie Wilna wspólnie z nadciągającymi wojskami radzieckimi. Jednak 17 lipca 1944 roku odziały AK zostały rozbrojone przez NKWD. W głąb ZSRR wywieziono ponad 6 tysięcy konspiratorów. NKWD stosowała systematyczny system represji wobec polskiej ludności i struktur AK. Operacja wiślańsko-odrzańska zaczęta przez Armię Czerwoną 12 stycznia 1945 roku uwolniła przedwojenne terytorium państwa polskiego spod okupacji niemieckiej. Działania zbrojne AK na tym obszarze miały ograniczony zasięg, „Burzę” zastąpiono akcją „Deszcz”. Stając w obliczu niebezpieczeństwa, związanego z dalszym trwaniem AK w strefie działania Armii Czerwonej gen. Leopold Okulicki 19 stycznia 1945 roku wydał rozkaz rozwiązujący Armię Krajową. jednocześnie Okulicki w tym samym dniu skierował do najwyższych dowódców AK tajny rozkaz, w którym polecił im nie ujawniać się. Ich zadaniem miało być zachowanie małych, dobrze zakonspirowanych sztabów i całej sieci radiowej.
City Interactive crap fps challenge playlist: https://www.youtube.com/watch?v=OYUDxbvBKMw&list=PLxMV__-7Cw-22F_OU3tlFUHoEKpP5Pq7sLongplay/livestream www.twit

Numer akt …. Protokół przesłuchania podejrzanego. Będzin, dnia 20 września 1947 roku. Kędziora Jerzy, porucznik (Nazwisko, imię, oraz stopień służbowy oficera śledczego), Oficer Śledczy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Warszawie, przesłuchał, w charakterze podejrzanego, Nazwisko i imię: Dekutowski Hieronim vel Piątek Mieczysław ps. „Zapora”. Imiona rodziców: Jan, Maria. Data i miejsce urodzenia: 24 września 1918 roku, Tarnobrzeg. Miejsce zamieszkania: bez stałego miejsca zamieszkania. Narodowość: polska. Obywatelstwo: polskie. Wyznanie: rzymsko–katolickie. Zajęcie: dowódca oddziałów dywersyjnych Wolności i Niezawisłości. Zawód: nie posiada. Wykształcenie: średnie. Przynależność do Rejonowej Komendy Uzupełnień: Nisko. Stopień wojskowy: major z organizacji Wolność i Niezawisłość. Stosunek do służby wojskowej: nie służył. Stan rodzinny: kawaler. Stan majątkowy: nie posiada. Odznaczenia i ordery: Krzyż Walecznych, Virtuti Militari IV klasy. Karalność: ze słów nie karany. Pytanie: Podajcie swoją funkcję organizacyjną, ostatnią, oraz jakie grupy dywersyjne bezpośrednio wam podlegały? Odpowiedź: Do amnestii byłem dowódcą oddziałów dywersyjnych organizacji Wolność i Niezawisłość na terenie województwa lubelskiego. Podlegały mi oddziały dywersyjne pod dowództwem „Rysia” – około 40 ludzi, „Uskoka” – około 25–30 ludzi, „Renka” – około 30 ludzi, „Jadzinka” – około 20 ludzi. Wzór Numer S–8 – Drukarnia Numer 1. Dekutowski Hieronim. Pytanie: Podajcie, konkretnie, jacy dowódcy i oddziały dywersyjne pozostają obecnie w terenie, ilość ludzi, oraz jaką ilością broni dysponują, i gdzie ona znajduje się? Odpowiedź: Obecnie w terenie pozostają oddziały dywersyjne pod dowództwem „Uskoka”. Ogólny stan około 20 ludzi. Broni maszynowej posiadają około dwudziestu sztuk (ręczne karabiny maszynowe i lekkie karabiny maszynowe). Dowódcami pododdziałów są „Strzała” i „Wiktor”. Ludzie z oddziałów dywersyjnych „Rysia”, a to ze znanych mi: zastępca „Rysia” – „Bór”, następnie „Tęcza”, „Tadzik”, „Julek” (brat „Ostoi” z Łukowskiego). Ilu jeszcze, nie wiem. Ilości broni, jaką obecnie dysponują, nie znam. Przed ujawnieniem posiadał dwadzieścia ręcznych karabinów maszynowych i bliżej nieznaną mi ilość automatów i kabeków. Oddział „Renka” (w tym i ludzie „Żbika”), pod dowództwem zastępcy „Renka” – „Kędziorka”. Ogólna liczba kilkunastu ludzi, i dziesięć do dwudziestu sztuk ręcznych karabinów maszynowych. Gdzie znajduje się wymieniona wyżej broń, ja nie wiem. Wiedzą natomiast poszczególni dowódcy, a więc „Uskok”, „Ryś” i jego zastępca, i „Kędziorek”. Pytanie: Czy we wrześniu bieżącego roku „Żbik” posiadał broń? Odpowiedź: W początkach września bieżącego roku „Żbik” broni maszynowej już nie posiadał. Zdał ją, w maju lub czerwcu 1947 roku, „Renkowi”. W jakiej ilości, tego nie wiem. Zdaje mi się, że cztery lub sześć ręcznych karabinów maszynowych. Dekutowski Hieronim. Pytanie: Co mieli robić ludzie, którzy obecnie pozostają w terenie? Odpowiedź: Przed odjazdem umówiłem się z nimi, … Dekutowski Hieronim. Strona 3. … że jeśli dotrę do strefy amerykańskiej, dam pisemnie znać byłemu Inspektorowi Lubelskiej Wolności i Niezawisłości, „Borucie”, i on zorganizuje i przerzuci kolejno pozostałych moich ludzi zagranicę. Umówiłem się z „Borutą”, iż jeśli uda mi się przejść – a miało to potrwać trzy dni – napiszę list, w treści którego będzie hasło: „Wkrótce wracam do kraju”, i podpisać miałem „Kazimierz”. Powiadomiłem o tym „Janusza” i „Lotnika”, żeby porozumiewali się z „Borutą”, i od niego tą wiadomość otrzymają, i wtedy może jechać następna grupa. „Janusz” i „Lotnik” mieli jechać na pewno, a inni – jeśli chcieliby. To miał załatwić „Boruta”. Dekutowski Hieronim. Na tym przesłuchanie przerwano. Protokół odczytałem i jest zgodny z moimi zeznaniami. Dekutowski Hieronim. Przesłuchał: Jerzy Kędziora, porucznik.

Treść. Grafika. Filmy. Komentarze. Akcja pod Arsenałem miała na celu uratowanie Rudego z rąk Gestapo. Akcję zaplanowało na skrzyżowaniu ulicy Bielańskiej i Długiej, gdyż tam miała przejeżdżać więźniarka z Rudym i innymi więźniami. Brały w niej udział trzy oddziały, które miały powierzone różne role. Nagle dowódca daje

Co oznacza tytuł Kamienie na Szaniec? Kamienie na szaniec to słowa napisane przez Juliusza Słowackiego. Miały one przesłanie patriotyczne, naleganie aby nie ustawać w walce, nawet gdy jest ona beznadziejna. Książka Kamińskiego dotyczyła takiej właśnie walki i stąd ten tytuł. Dlatego Rudy, gdy umierał, poprosił Zośkę o przeczytanie tego właśnie utworu Słowackiego. Co to był mały sabotaż? Chłopcy z grupy Buków początkowo działali w służbie małego sabotażu. Była to część organizacji Wawer, która zajmowała się drobnymi akcjami sabotażowymi typu: wybijanie witryn fotografów, w których wyeksponowane były zdjęcia Niemców, zrywanie flag, sabotaż w kinach itp. Rozdział III – W służbie małego sabotażu. Co to była dywersja – Kamienie na szaniec? Według Słownika Języka Polskiego dywersja to: działania sabotażowe lub propagandowe, prowadzone na terytorium nieprzyjaciela w celu dezorganizacji jego działań wojennych W 1942 roku stworzono Kedyw, który zajmował się taką właśnie działalnością. Zośka i część jego grupy trafili do tej organizacji i dostali nowe zadania. Rozdział IV – Dywersja Co to jest Arsenał – Kamienie na szaniec? Arsenał to miejsce w Warszawie. Obecnie znajduje się tam Państwowe Muzeum Archeologiczne. To tam u zbiegu ulic Bielańskiej i Długiej odbyła się akcja odbicia Rudego z rąk Gestapo. Rozdział V – Pod Arsenałem Co to jest Pawiak – Kamienie na szaniec? Pawiak – więzienie, w którym Gestapo przetrzymywało, przesłuchiwało i torturowało Rudego po wcześniejszym aresztowaniu. Rozdział V – Pod Arsenałem Do tego zespołu należeli Alek i Rudy. Należeli oni do zespołu Buki. Kamienie na szaniec Słoneczne dni. Działalność małego sabotażu. Zapoznaj się z rozdziałem W służbie małego sabotażu. Ile flag zdjął Rudy z Zachęty? Rudy zdjął trzy potężne, dziesięciometrowe flagi. Rozdział III – W służbie małego sabotażu. Jak autor ocenia sytuację Polski we wrześniu 1939? Wrzesień 1939 roku był tragiczny dla narodu polskiego, a głównie dla jego psychiki. Karmiony propagandową papką, która przygotowała go na zwycięstwa a nie na klęski, nie umiał przyjąć do wiadomości tego co się stało. Rozdział II – W burzy i we mgle Jakie akcje dywersyjne pod dowództwem Zośki przeprowadzili bohaterowie Kamieni na Szaniec? Wysadzenie transportu niemieckiego na wschód pod Kraśnikiem w noc sylwestrową 1942 roku. Rozdział Dywersja Odbicie transportu więźniów przewożonych z Majdanka. Rozdział Celestynów. Nie udana akcja wysadzenia mostu pod Czarnocinem. Atak na posterunek w Sieczychach, w którym Zośka był obserwatorem (dowodził w celach szkoleniowych Andrzej Moro) i gdzie zginął. Rozdział Wielka gra. [metaslider id=1923] Kim byli rodzice Alka? Ojciec Alka był kierownikiem fabryki, matka zajmowała się domem i była życzliwą dla otoczenia kobietą. Kamienie na szaniec Słoneczne dni. Kto przesłuchiwał Rudego? Wydziałem, w którym przetrzymywany był Rudy kierował oberscharfuhrer Schultz, a prowadzącym tą sprawę był gestapowiec Lange. Oboje padają od kul zamachowców, a na ich ciałach przylepione zostają kartki opisujące metody przesłuchań. Rozdział Pod Arsenałem O czym marzyli harcerze po zdaniu matury? Marzyli o tym, że w niedalekiej przyszłości dokonają czynów niezwykłych. Zastanawiali się czego potrzebuje ich kraj i jak muszą pracować nad sobą i swoim charakterem. Byliby zawiedzeni gdyby ich marzenia nie zostały zrealizowane. Rzeczywistość szybko zweryfikowała ich plany i marzenia. Rozdział Słoneczne dni Chcesz zadać jakieś pytanie dotyczące tego utworu? Nie krępuj się! Odpowiedź pojawi się na tej stronie. 3. Dywersja-walka zbrojna prowadzona na tyłach armii -Akcja pod Kraśnikiem(próba wysadzenie mostu) -Akcja pod Arsenałem(odbicie Rudego i innych więźniów) -Akcja pod Celestynowem(uwolnienie więżniów jadących do Majdanka) -Akcja pod Czarnocinem(wysadzenie pociągu z bronią) -Akcja pod Sieczychami(wysadzenie posterunku u Żandarmerii). 4.

Stosunki sąsiedzkie Polski i Czechosłowacji w okresie międzywojennym nie układały się dobrze. Można by powiedzieć, że była to zimna wojna między tymi państwami. Strona polska składała stronie czechosłowackiej propozycje odnośnie wspólnego układu wojskowego. Czesi kategorycznie odmawiali; z jednej strony mieli poparcie Rosji sowieckiej, a jednocześnie uważali, że jeżeli podejmą współpracę z Polską, to uwikłają się w konflikt z Niemcami. Trzeba cofnąć się do wydarzeń jakie miały miejsce po zakończeniu I wojny światowej. Polska przy ustalaniu granicy południowej napotkała na znaczne trudności ze strony nowo powstałego państwa jakim była Czechosłowacja. Do obszarów spornych należały: Śląsk Cieszyński, Spisz i Orawa [czyli Księstwo Cieszyńskie]. W XI 1918 r. władze lokalne polsko-czeskie przyjęły tymczasowe rozgraniczenie tego obszaru według zasady etnicznej, czyli po stronie polskiej było w zasadzie całe Zaolzie. Rząd czechosłowacki nie uznał tego podziału a odwrotnie 23 I 1919 r. – nie czekając na rozstrzygnięcie – oddziały czechosłowackie po krótkich walkach zajęły obszar aż po Olzę. Mocarstwa stały po stronie czechosłowackiej, a Polska zaangażowana w wojnę z Ukraińcami i tocząca ciężkie boje z Niemcami w Wielkopolsce nie była w stanie skutecznie przeciwstawić się sąsiadowi południowemu i mocarstwom. W zaistniałej sytuacji zawarto rozejm 30 I 1919 r. i wytyczono nową granicę. W jego wyniku: Zaolzie, Zagłębie Karwińskie, część powiatu cieszyńskiego znalazły się w granicach państwa czechosłowackiego. Rząd polski żądał wówczas zwrotu tych terenów, które w większości zamieszkałe były przez Polaków. Podczas konferencji w Wersalu Edward Benesz i Roman Dmowski złożyli wielkim mocarstwom dwa odrębne przeciwstawne sobie memoriały dotyczące tego obszaru. Jeden z wariantów przygotowanych w Pradze przewidywał włączenie do Czechosłowacji całego Śląska z milionem Polaków. Czechosłowacja popierana przez mocarstwa zachodnie nie zrealizowała tego wariantu, ale w pełni wykorzystała wojnę Polski z Rosją Radziecką. W końcowych dniach VII 1920 r., czyli w najbardziej krytycznych dniach wojny, wielkie mocarstwa zrezygnowały z plebiscytu i przyznały Czechosłowacji większą, bogatszą i strategicznie ważniejszą część dawnego Księstwa Cieszyńskiego, w tym Zaolzie zamieszkane w większości przez Polaków.[1] Te decyzje, a zwłaszcza dokonany przez jej siły zbrojne w styczniu 1919 zbrojny najazdu na Śląsk Cieszyński doprowadził do brzemiennego w skutki konfliktu między obu państwami oraz ludnością polską i czeską na Śląsku Cieszyńskim w okresie międzywojennym. Oba państwa wiele łączyło, ale wiele też dzieliło. Gospodarka polska o charakterze rolniczo-przemysłowym i czechosłowacka o przemysłowo-rolniczym mogły dobrze się uzupełniać. Ściślejsza współpraca ekonomiczna obydwu państw mogła być nie tylko zaporą dla gospodarczej ekspansji Niemiec w stosunku do tych państw, ale też powstrzymującą rewizjonistyczne dążenia terytorialne zachodniego sąsiada. Oba państwa graniczyły ze sobą na długości 984 km i wzajemnie nie stanowiły dla siebie zagrożenia. 6 XI 1921 r. podpisany został układ polityczny między obu państwami w Pradze, który zawierał wzajemną gwarancję granic, zachowanie życzliwej neutralności na wypadek zaatakowania Polski lub Czechosłowacji przez któregokolwiek sąsiada itd. Kierownictwo polityczno-wojskowe Czechosłowacji nie podzielało jednak polskiego poglądu o zagrożeniu niemieckim obu państw. Dlatego przeciwni byli ściślejszej współpracy polityczno-wojskowej, aby nie zostać wciągniętym w ewentualny konflikt niemiecko-polski. Błędnie zakładali, że ewentualna ekspansja niemiecka na wschód nie obejmie ich kraju a skierowana zostanie przez Polskę na wschód. Politycy czechosłowaccy zapomnieli o 3 milionowej mniejszości niemieckiej mieszkającej w Sudetach. Błędnie oceniali, że Niemcy się o nią nie upomną. Jednocześnie władze czechosłowackie zaczęły ograniczać prawa mieszkających tam Polaków ( głównie na Zaolziu) w latach 30-tych. Tym samym stosunki między obu państwami zaczęły się oziębiać, ponieważ władze polskie wystąpiły w obronie mieszkających Polaków na Zaolziu. Zarazem Polska umacniała przyjacielskie stosunki z Węgrami, którzy nie ukrywali chęci odzyskania „swych” terenów (głównie Rusi Zakarpackiej) włączonych do Czechosłowacji.[2] Politycy czechosłowaccy obawiali się węgierskiego rewizjonizmu a zapomnieli o niemieckim. Kierownictwo polityczne Polski nie zrezygnowało z Zaolzia i w latach 30-tych podjęło działania zmierzające do odzyskania przynajmniej tej części, gdzie większość stanowili Polacy. Z inspiracji MSZ wywiad polski a konkretniej jego Ekspozytura nr 2 [prowadziła przygotowania do akcji sabotażowo-dywersyjnych na własnym pograniczu i państw sąsiadujących w przypadku konfliktu zbrojnego] wsparła powstanie organizacji o charakterze patriotycznym na Zaolziu w 1933 r.. Akcję tę zainspirował mjr rez. Józef Płonka – prezes Oddziału Legionu Polskiego Ziemi Cieszyńskiej, i Jerzy Szczurek. Postanowili oni skupić wszystkich Polaków – uczestników walki o niepodległość Śląska Cieszyńskiego z 1919 r. i utworzyli Związek Niepodległościowców Ziemi Śląskiej, który zaczął wydawać od marca 1935 r. „Śląską Brygadę”, redagowaną przez Stanisława Wolickiego. Kpt. Wojciech Bolesław Lipiński – szef Podreferatu „A-z” w Ekspozyturze nr 2 – wskazuje na inspirację tej akcji przez MSZ. W działalność antyczeską zaangażował się Wiktora Tomira Drymmer, szef Biura Personalnego MSZ. Doceniał znaczenie Oddziału II Sztabu Głównego WP w działalności na rzecz umacniania bezpieczeństwa kraju [wczesnej był oficerem wywiadu]. Na różne stanowiska w placówkach dyplomatycznych kierował oficerów WP jako pracowników cywilnych po porozumieniu się z kierownictwem wywiadu wojskowego, którzy realizowali zadania określane przez dowództwo wojskowe. Na początku 1934 r. kierownictwo MSZ wszczęło antyczeską kampanię propagandową. Pretekstem była 15. rocznica najazdu czeskich oddziałów wojskowych na Śląsk Cieszyński. Wystąpienia te były efektem reorientacji polskiej polityki zagranicznej [26 stycznia 1934 r. Polska podpisała z Niemcami deklarację o niestosowaniu przemocy]. Pomimo tej deklaracji, Drymmer podczas spotkania z Szef Ekspozytury nr 2 mjr Edmundem Charaszkiewiczem, zwrócił uwagę na możliwość w przyszłości konfliktu zbrojnego. Doszli do przekonania, że wojna z zachodnim sąsiadem, który wykorzysta sprzyjającą sytuację do zaatakowania Polski, będzie nieunikniona w najbliższych latach.. Wówczas Drymmer zaproponował nie tylko pomoc, ale współudział w utworzeniu ściśle zakonspirowanej organizacji z dobrze wyselekcjonowaną młodzieżom na Zaolziu, która podejmie nie tylko dywersję zbrojną, ale też dywersję polityczną. Utworzono organizację „Zjednoczenie” na czele z Pawłem Heczką. Ekspozytura nr 2 przystąpiła do rozbudowy tej organizacji a faktycznie sieci dywersyjnej na Zaolziu, pozyskując kolejnych chętnych Polaków. Na początku 1935 r. grupy dywersyjne przystąpiły do akcji, np. 30 stycznia 1935 r. uszkodziły w Trzyńcu-Kanadzie pomnik Hymnu Narodowego [usunięto napis i na jego miejsce naklejono afisz wykonany przez Karola Raszka o treści: „Nie rzucim ziemi”] Efektem coraz ściślejszej współpracy pomiędzy Oddziałem II Szt. Gł. WP (ściślej Ekspozyturą nr 2) a MSZ było utworzenie organizacji na czele z Drymmerem, pod nazwą „Komitet Siedmiu” („K-7”). Praca „K-7” została podzielona na dywersję polityczną i bojową. O jej powstaniu zameldowano zaraz szefowi Sztabu Generalnego, gen. Januszowi Tadeuszowi Gąsiorowskiemu i ministrowi spraw zagranicznych, Józefowi Beckowi, który zaakceptował jej powołanie. W Czeskim Cieszynie jego członkowie zakłócili czeskie święto państwowe, obchodzone 28 października 1935 r. W wielu miejscowościach na terenie Zaolzia umieszczono jednocześnie antyczeskie napisy, np. „Śląsk był i pozostanie polskim”. Natomiast w drugiej połowie 1937 r. nastąpiło zacieśnienia współpracy pomiędzy MSZ a Ekspozyturą nr 2. Rozpoczęto przygotowania do powstania na Zaolziu. Komendanta organizacji bojowej został Maksymilian Szyprowski, zaś jej szefem w terenie został Rudolf Kobiela. Organizację oparto na zasadach ścisłej konspiracji oraz rozkazodawstwie i karności wojskowej, z podziałem na dwa piony: „ A” – o charakterze politycznym; „B” – ściśle bojowym. W terenie zaczęto werbować ludzi do tych działań,. Uwagę skoncentrowano na rozbudowie sieci terenowej i jej szkoleniu oraz działalności wywiadowczej, zwłaszcza rozpracowaniu sił czeskich na Zaolziu. Jednocześnie rozpoczęto intensywne przygotowania do powstania na Zaolziu. Kierował nimi mjr Feliks Ankerstein „Malski. .Przystąpiono do tworzenia zaolziańskich oddziałów powstańczych (grup) w 4 powiatach: Bielsko, Cieszyn, Pszczyna, Rybnik. Z kolei dowództwo czechosłowackich sił zbrojnych, w przeciwieństwie do kierownictwa politycznego, dostrzegało realne zagrożenie niepodległości kraju przez III Rzeszę. Pod koniec 1937 r. jej przedstawiciel attache wojskowy w Rumunii ppłk. Duda próbował podjąć nieoficjalne rozmowy z attache wojskowym Polski w tym kraju ppłk. dypl. Tadeuszem Zakrzewskim, który przez kilka miesięcy unikał rozmów o ewentualnej współpracy wojskowej pomiędzy obu państwami. Natomiast powodzeniem zakończyła się 18 II 1938 r. rozmowa w Moskwie attache czechosłowackiego ppłk. Dastycha z polskim mjr. dypl. Stanisławem Malecińskim. Miała charakter sondażowy, ponieważ attache polski uprzedził swego rozmówcę, że bez zgody przełożonych nie może podjąć żadnych zobowiązań. Ppłk. Dastych podczas rozmowy zwrócił uwagę, że III Rzesza dąży do wojny i w pierwszej kolejności uderzy na Austrię a potem na Czechosłowację, która podejmie obronę swojego terytorium. Ppłk Dastych zwrócił uwagę, że pozostawienie jego kraju bez pomocy ze strony Polski będzie decyzją nieprzemyślaną, ponieważ Niemcy uderzą następnie na Polskę. Dlatego współpraca wojskowa obu państw może zahamować agresywne poczynania III Rzeszy. Czechosłowacki attache scharakteryzował też stosunek społeczeństwa i armii do Polski, sojusz z ZSRR jako przeciwwagę do sojuszu polsko-niemieckiego itd. Rozmowa miała charakter sondażowy, bez żadnych zobowiązań i propozycji. Przeciwieństwem jej była rozmowa ppłk. Dudy z ppłk. dypl. Tadeuszem Zakrzewskim 21 III 1938 r. O wyniku tej rozmowy zameldował do Sztabu Głównego 22 III 1938 r., że czechosłowackie dowództwo wojskowe proponuje powołanie unii polsko-czechosłowackiej, czyli utworzenie jednego organizmu państwowego, z jednym dowództwem wojskowym. Ppłk Duda zwrócił uwagę, że takie rozwiązanie było by najlepsze dla obydwu państw, ponieważ stworzyły by bardzo zdrowy i uzupełniający się pod względem ekonomicznym organizm państwowy, który stałby się potęgą w Europie Środkowej. Według oceny czechosłowackiej oba państwa stworzyły by potęgę od Bałtyku do Morza Czarnego. W przypadku rezygnacji Polski z unii zmuszona zostanie Czechosłowacja podporządkować się wpływom III Rzeszy, ponieważ jej kierownictwo polityczno-wojskowe nie wierzy w skuteczną pomoc Francji i Anglii. Ppłk dypl. Zakrzewski meldował przełożonym, że zaproponował attache czechosłowackiemu w Rumunii „ aby dowódca sił zbrojnych Czechosłowacji wystąpił z odpowiednią propozycja do Marsz. Rydza –Śmiglego”. Ppłk Duda zapewnił, że Szef Sztabu Armii Czechosłowackiej gen. armii Ludwik Krejċi przedstawi te zagadnienia pisemnie, zaś oficer będzie miał odpowiednie upoważnienia do prowadzenia rozmów. Jednocześnie Szef Sztabu armii czechosłowackiej zaproponował spotkanie z zachowaniem zupełnej tajemnicy i bez informowania o tym fakcie poselstwa i attache wojskowego w Warszawie. Depeszę szyfrową pozostawił attache czechosłowacki u Zakrzewskiego. Ppłk dypl. Zakrzewski poprosił przełożonych o wytyczne do kontynuowania dalszych rozmów i spotkania się kierownictw wojskowych obu państw. 23 III 1938 r. otrzymał dwie depesze z Warszawy, w których zakazywano mu prowadzenie rozmów i wezwano do przyjazdu do Warszawy 28 III 1938 r. O decyzji swoich przełożonych poinformował ppłk. Dudę. W wyznaczonym terminie zameldował się u gen bryg. Wacława Teodora Stachiewicza, który zarzucił jemu kompromitowanie polityki zagranicznej Józefa Becka, zaś podjęcie rozmów było z jego strony decyzją nieprzemyślaną. Po 10 dniach powrócił na placówkę w Rumunii, ale ppłk Duda został w tym czasie odwołany z placówki przez Czechosłowację. Do współpracy wojskowej obu państw nie doszło. Uwagę zwraca fakt, że polskie dowództwo wojskowe w pełni akceptowało politykę zagraniczną Józefa Becka, który w rozmowie z Janem Szembekiem 21 grudnia 1936 r. dopuszczał możliwość zajęcie Cieszyna, akceptował przyłączenia Rusi Podkarpackiej do Węgier i stworzenie ze Słowacji państwa buforowego z polską opieką. Natomiast w połowie stycznia 1938 r. w Berlinie J. Beck spotkał się z: Adolfem Hitlerem, Konstantinem von Neurathem, Hermanem Göringiem, gdzie strona niemiecka przedstawiła swoje plany wobec Austrii i Czechosłowacji. Hitler stwierdził, że chciałby pokojowo dojść do porozumienia z Czechosłowacją, ale jeśli to będzie niemożliwe, to podejmie inne działania, z tym iż interesy polskie w tym państwie zostaną zachowane. Potwierdzone one zostały podczas wizyty Göringa w Polsce 23 II 1938 r. Można stwierdzić, że wówczas doszło do nieformalnego porozumienia między obu stronami, ale nie doszło do zawarcia formalnej umowy między obu państwami w sprawie Czechosłowacji. Można było nawiązać współpracę z Czechosłowacją, ale kierownictwa polityczne obu państw były jej przeciwne, w przeciwieństwie do wojskowego dowództwa czechosłowackiego. Zastanawia fakt, czy wojskowe kierownictwo czechosłowackie prowadziło rozmowy sondażowe ze stroną polską z inspiracji polityków, czy była to inicjatywa dowództwa wojskowego. Jeżeli nie zaangażowani byli politycy, to urzeczywistnienie unii obu państw realne było tylko w przypadku przewrotu wojskowego. Autor nie dotarł do dokumentów czeskich, które upoważniałaby do zajęcia jednoznacznego stanowiska. Czechosłowackie kierownictwo polityczne przeciwne było wspólnemu układowi wojskowemu, ponieważ mieli poparcie Rosji sowieckiej, a jednocześnie uważali, że jeżeli podejmą współpracę z Polską, to uwikłają się w konflikt z Niemcami. Jednym słowem politycy czechosłowaccy nie wyczuwali zagrożenia ze strony III Rzeszy. Nie można pominąć faktu, że przez wiele lat należeli do Austro-Węgier. Oceniali sąsiadów w kategoriach Niemca austriackiego – kulturalnego, „oswojonego”, rozpoznanego przez wieki wspólnej państwowości. Nie rozszyfrowywano, do czego dążył Hitler w swojej polityce w stosunku do ludności słowiańskiej. Z kolei Polska i Węgry dążyły do współpracy wojskowej, lecz na odmiennych zasadach. Podczas rozmów czerwcowych 1938 r. nie osiągnięto porozumienia. Podobnie było 8 IX 1938 r. w Warszawie, gdzie uczestniczyli płk: Rezsö Andorka (szef Oddziału II Sztabu Generalnego Węgier), gen. bryg. Wacław Stachiewicz (Szef Sztabu Głównego WP), płk dypl. Tadeusz Pełczyński (Szef Oddziału II WP). Strona węgierska proponowała wspólne planowanie działań wojskowych, zaś strona polska wyrażała zgodę na wymianę informacji o siłach zbrojnych Czechosłowacji i kontakty robocze. W kilka dni później ( 16 IX 1938 r.) rząd polski zaproponował Węgrom osłonę przez WP ich działań zbrojnych na Rusi Zakarpackiej. Brak jednoznacznej pozytywnej odpowiedzi rządu węgierskiego wpłynął na rezygnację z prowadzenia dalszych negocjacji o układzie politycznym i wojskowym między obu państwami. Polska zaproponowała wówczas wspólne akcje dywersyjne na Rusi Zakarpackiej. Jednocześnie postulowała przyłączenie Rusi i autonomicznej Słowacji do Węgier. We IX 1938 r. kierownictwo wojskowe uwagę skoncentrowało na przygotowaniu powstania na Zaolziu. Kierował nimi sztab dowódczy w składzie: ppłk dypl. Ludwik Zych „Duch”– dowódca akcji, mjr Ankerstein „Malski” – zastępca dowódcy akcji i szef Oddziałów Bojowych, mjr dypl. Wawrzkiewicz „Walczak” – szef sztabu. 24 IX 1938 r. rozpoczęto działania dywersyjne, które miały charakter bardziej akcji demonstracyjnej, wskazującej na dążenie mieszkającej tu ludności polskiej do powrotu do Macierzy. [3] Do akcji powstańczej nie doszło, bo rząd czechosłowacki przyjął 1 X 1938 r. ultimatum polskie z 30 IX 1938 r. a sporny obszar przekazano Polsce w następnych dniach. Na konferencji w Monachium 29 IX 1938 r.: Wielka Brytania, Francja, Włochy i III Rzesza zawarły układ. Układ ten upoważniał III Rzeszę do aneksji części terytorium Czechosłowacji, zamieszkałego przez ok. 3 mln Niemców. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że 26 IX 1938 r. prezydent Czechosłowacji Edvard Beneš w liście proponował Polsce przeprowadzenie korektur granicznych w zamian za przyjazne wzajemne stosunki między obu państwami. Wkrótce po tym liście ambasadorowie Francji i Wielkiej Brytanii złożyli w MSZ w Warszawie jednobrzmiące démarches, w którym informowali, że rząd czechosłowacki odstąpi Polsce Śląsk Cieszyński w zamian za jej życzliwą neutralność. Rząd polski podjął samodzielne działania i zażądał od Czechosłowacji zrzeczenia się Zaolzia 30 IX 1938 r. Czechosłowacja je zaakceptowała. 2 X 1938 r. żołnierze polscy ( Grupa Operacyjna licząca ok. 36 tys.) pod dowództwem gen. dyw. Władysława Bortnowskiego wkroczyli na teren Zaolzia. Działania specjalne na Zaolziu i jego zajęcie przez Polskę były pozornym sukcesem, ponieważ nie najlepsze do tego czasu stosunki sąsiedzkie między obu państwami uległy dalszemu pogorszeniu. Zjawiskiem dosyć powszechnym była tu niechęć a nawet wrogość ludności czeskiej do tworzonej administracji polskiej. Tym samym doprowadzono do pogłębienia konfliktu między dwoma państwami oraz ludnością polską i czeską na Śląsku Cieszyńskim. Kierownictwo państwowo-wojskowe nie uwzględniło zwłaszcza skutków ewentualnego upadku Czechosłowacji, jej zajęcia przez III Rzeszę i ich wpływu na poziom bezpieczeństwa Polski. Polska utraciła sąsiada, czyli stworzyła warunki III Rzeszy do okrążenia Polski z trzech stron. Cena za odzyskanie Zaolzia była jednak wysoka, bo Polska podjęła akcję wbrew stanowisku Francji i Wielkiej Brytanii i przy wrogiej postawie wobec Rosji Sowieckie, czego konsekwencją było jej izolowanie na arenie międzynarodowej. Posądzono ją o wspólne działanie z III Rzeszą, co nie było prawdą. Z kolei układ monachijski był kapitulacją mocarstw zachodnich wobec agresywnej polityki III Rzeszy i preferował jej ekspansję w kierunku wschodnim. Ustępstwa terytorialne Czechosłowacji na rzecz III Rzeszy wymuszone przez Francję i Anglię były tym samym odejściem od systemu wersalskiego.. Nie można jednak pominąć faktu, że zajęcie Zaolzia miało też pozytywny skutek, ponieważ ten okręg przemysłowy nie pracował na potrzeby przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy aż do IX 1939 r.. Z kolei Ekspozytura nr 2 wyszkoliło terenowe kadry dowódcze na Zaolziu, które utworzyły w początkowym okresie okupacji zalążki pierwszych konspiracyjnych organizacji wojskowych. Wkrótce stały się one siłą zbrojną Polskiego Państwa Podziemnego na tym obszarze. Członkowie aresztowani przez Czechów w czasie akcji bojowych nie przyznawali się do przynależności do tajnej organizacji dywersyjnej. Podobnie zachowywali się w więzieniach niemieckich podczas okupacji, np. w akcie oskarżenia harcerza Adolfa Wałędzy (urodzony 28 listopada 1924 r. w Cieszynie Sibicy) z 31 października 1942 r. prokurator napisał: „Oskarżony przez sposób postępowania udowodnił, że również w latach 1939 i 1940 jego dojrzałość przekraczała wiek 18 lat. Jak niegodne i zbrodnicze było jego przekonanie wskazuje zwłaszcza fakt, że jeszcze dzisiaj czuje związany się złożoną przysięgą 42”. Nie jest to przykład odosobniony, bo tylko nieliczni członkowie sieci dywersji pozafrontowej przerwali milczenie o swojej działalności po zakończeniu II wojny światowej. Większość uważała, jak ten młodociany harcerz, że nadal obowiązuje ich złożona przysięga. Autor tekstu: płk w st. spocz. dr Mieczysław Starczewski — [1] 28 lipca 1920 r .Rada Najwyższa Ententy podjęła decyzję o podziale Śląska Cieszyńskiego. Z obszaru wynoszący 2220 km kwadr. , zamieszkałego przez 435 tys. ludności , przyznano Polsce 1002 km kwadr. ze 147 tys. ludności. Stronie czechosłowackiej przypadł cały okręg przemysłowy, w którym zamieszkiwało ponad 100 tys., ludności polskiej. Z kolei na Spiszu i Orawie otrzymała Polska 27 wsi z 30 tys. ludnością a Czechosłowacja zaś 44 wsie z 40 tys. mieszkańcami, z tym iż Polacy stanowili tam znaczny odsetek. Kapitulacja Polski w Spa, niekorzystny podział spornego obszaru nie wpłynęła na zmianę stosunku polityków czechosłowackich do Polski, bo tranzyt sprzętu wojskowego na obszarze Czechosłowacji nadal natrafiał na olbrzymie trudności.. [2] Ruś Zakarpacka obejmowała obszar wynoszący 12 656 km2 , który zamieszkiwało 725 350 ludności, w tym: 447 182 Ukraińców, 108 950 Węgrów, 90 509 Żydów, 35 157 Czechosłowaków, 13 223 Niemców, 12 650 Rumunów, 17 679 inne narodowości.. 80% obszaru stanowią góry a 20 % równiny. Lasy pokrywają połowę terytorium. Na obszarze tym znajdują się bogate pokłady soli, rudy żelaza, węgla kamiennego. Terytorium to posiadało dla Czechosłowacji znaczenie geopolityczne, gdyż stanowiło pomost łączący ją z Rosją, a oddzielający Polskę od Węgier. Załącznik nr 1 do pisma 575/38 dot. oceny Czechosłowacji z II 1938 r. CAW, sygn. 1774/89, t. 556 ( brak paginacji). [3] . W dniu tym patrol Wiktora Kowalskiego „Rocha” uderzył na pododdziały czeskie, stacjonujące w szkole i gospodzie, oraz podpalił dwa zabudowania w Końskiej. Podczas akcji użyto granatów do zdemolowania gospody. Nie powiodła się próba zdobycia szkoły, ponieważ uderzenie odparto ogniem z broni maszynowej. Jeden z uczestników patrolu został ranny. Walka trwała ok. 2 godzin. W dniu następnym patrol Józefa Golesznego „Czapka” z grupą bojową Pruchna, liczącą 15 osób, pod dowództwem Franciszka Sochacza „Sowy” uderzyły na dworzec kolejowy we Frysztacie, który obrzucono granatami. W okolicy Frysztatu Polacy natknęli się na kolumnę reflektorów, którą ostrzelali i obrzucili granatami. Czesi stracili 1 zabitego i 8 rannych, Polacy zaś tylko 4 rannych. Tego wieczora oddziały bojowe Jana Sabeli wykonały dwa uderzenia dywersyjne. Półpluton ppor. rez. Pawła Mitręgi (28 osób) stoczył walkę w parku Sikory i jego okolicy w Cieszynie. Po 2 godzinach wycofał się na polską stronę miasta. Działania zbrojne podjęły też tego dnia patrole w: Trzyńcu, Frysztacie, Karwinie, Łazach i w okolicy Bogumina. W dniach następnych patrole uderzyły też na posterunki żandarmerii, np. w Skrzeczeniu tamtejszy patrol zaatakował przeciwnika. Zginęło 5 żandarmów, nie ustalono zaś liczby rannych. W Karwinie patrol zniszczył ciężarówkę przewożącą broń i amunicję, a w Trzyńcu inny patrol zniszczył budynek fabryczny i dom mieszkalny. Na pograniczu Lutyni Polskiej i Lutyni Niemieckiej zaatakowano 30 września maszerujący oddział wojska. W czasie starcia zginęło kilku żołnierzy czeskich. Także 30 września w Łomnej Górnej zaatakowano miejscowy posterunek żandarmerii i przebywający tam pododdział Gwardii Narodowej. Czesi opuścili wieś, zabierając skład broni, i wycofali się w rejon gór. 30 września 1938 r. mjr Ankerstein wydał rozkaz oddziałom bojowym o zawieszeniu działań bojowych, bo sytuacja polityczna uległa zasadniczej zmianie.

Jeżeli jednak chodzi o polskie akcje, analitycy DM BOŚ wysunęli ciekawe spostrzeżenie, które łączy decyzje podejmowane przez Radę Polityki Pieniężnej ze zmianami na warszawskim parkiecie. Według ich analizy bessa na GPW często następowała w efekcie rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych, natomiast ich obniżanie Przedstawiamy subiektywną listę najbardziej brawurowych akcji polskiego podziemia w czasie II wojny światowej. Listę przygotowała redakcja "Naszej Historii". Nie mogło w niej zabraknąć słynnej Akcji pod Arsenałem (pod numerem 14stym)1. Rozbicie więzieniaAtak na pińskie więzienie w styczniu 1943 r. był prawdziwym majstersztykiem polskiego podziemia. Oddział dowodzony przez Jana Piwnika „Ponurego” uwolnił kolegów i nie poniósł żadnych stratW listopadzie 1942 r. Niemcy schwytali na Polesiu cichociemnego kpt. Alfreda Paczkowskiego ps. Wania, dowódcę III odcinka organizacji dywersyjnej „Wachlarz”, oraz jego trzech współpracowników: Piotra Downara ps. Azor, Mieczysława Eckhardta ps. Bocian i Mariana Czarneckiego ps. Ryś. Przy konspiratorach znaleziono wiele kompromitujących materiałów, w tym miny kolejowe i angielską radiostację. Na początku grudnia przewieziono ich do więzienia w Pińsku. Miejscowi gestapowcy ze szczególnym okrucieństwem traktowali „Wanię”. Oskarżali go, zresztą nie bez racji, że to on „szefuje bandytom” i jest „brytyjskim skoczkiem”. Kiedy ten zaprzeczał i brnął w jedną ze zmyślonych przez siebie opowieści, oni zaczynali go bestialsko torturować. Paczkowski jednak uparcie wieść o aresztowaniu cichociemnego i innych konspiratorów dotarła do Warszawy. Żona por. „Bociana” (nie wiedziała, że jej mąż już wtedy nie żył; został zastrzelony przez niemieckich policjantów, z którymi wdał się w bójkę zaraz po aresztowaniu) wykorzystała swoją znajomość z adiutantem generała Roweckiego, by zwrócić uwagę Komendy Głównej AK na sprawę uwięzionych. Całe szczęście skutecznie - bez jej działania, jak pisał historyk Cezary Chlebowski, raczej spisano by ich na straty. 31 stycznia 1942 r. „Grot” wydał rozkaz odbicia więźniów. To niebezpieczne zadanie powierzono Janowi Piwnikowi ps. Ponury. Uznano zapewne, że specjalne kursy komandoskie, które odbył w Wielkiej Brytanii, predestynują go do wykonania tej misji. Cichociemny - który sam ledwo uszedł z życiem z niemieckiej niewoli po wpadce na wołyńskim odcinku „Wachlarza” - z miejsca zabrał się do jeszcze w noc sylwestrową, wysłał do Pińska swojego emisariusza, który miał nawiązać kontakt z tamtejszą konspiracją i rozpoznać początku brał pod uwagę dwie możliwości osiągnięcia celu. Pokojową, czyli wydobycie więźniów za pomocą łapówki lub fortelu. Na ten cel miał przygotowaną nawet sporą sumę pieniędzy (60 tys. marek). Zakładał jednak, że nie uda się uniknąć bardziej ryzykownej opcji siłowej, czyli szturmu na więzienie. Dlatego też już w Nowy Rok miał skompletowany trzon grupy uderzeniowej. Tworzyli go trzej cichociemni: por. Jan Rogowski ps. Czarka, por. Wacław Kopisto ps. Kra, ppor. Michał Fijałka ps. Kawa, a także członek warszawskiej dywersji pchor. Zbigniew Sulima ps. Esesman (alias wziął się stąd, że często na akcje zakładał czarny mundur tej formacji). Poza tym zorganizowano grupę transportową składającą się z osobowego opla (prowadzony przez Władysława Hackiewicza ps. MSZ) i dwóch samochodów ciężarowych (Edward Pubudkiewicz ps. Monter i Antoni Langner ps. Duglas).2 stycznia „Monter” przewiózł z Warszawy do Brześcia, z którego miała operować grupa uderzeniowa, cały niezbędny w akcji arsenał: 3 steny, 9 coltów, 2 nagany, 2 kg plastiku, spłonki, lonty i granaty. Tuż za nim, z „MSZ-em”, jechali „Ponury”, „Czarka” i „Esesman”.Następnie Piwnik udał się do Pińska, gdzie skontaktował się członkami miejscowej konspiracji „Drucikiem” i „Jeliną”. Ci przestrzegli go, że Niemcy mogą w każdej chwili wywieźć „Wanię” i pozostałych z miasta, a wtedy cała akcja spali na panewce. Żeby się przed tym zabezpieczyć, „Drucik” założył podsłuch na niemieckiej linii telefonicznej. Co ciekawe, podobną instalację założył później „Czarka” w Brześciu. Oprócz kontrolowania poczynań wroga umożliwiała im kontakt telefoniczny (oczywiście rozmowy prowadzono przy użyciu odpowiedniego kodu).W następnych dniach czyniono ostatnie przygotowania do przeprowadzenia akcji zbrojnej. Do grupy uderzeniowej „Ponurego” dokooptowano dziewięciu żołnierzy z brzeskiej grupy „Wachlarza” (wśród z nich znajdował się Jerzy Wojnowski ps. Motor). Natomiast w folwarku Eleonory Paszkiewiczowej ps. Biała Pani, położonym nad Bugiem, tuż przy granicy z Generalnym Gubernatorstwem, zorganizowano polowy szpital dla ewentualnych 6 stycznia, w tydzień po rozkazie „Grota”, czterej cichociemni opracowywali różne plany uderzenia na pińskie więzienie, a reszta ekipy czekała w pogotowiu, gotowa w każdej chwili ruszyć do akcji. Operację należało przeprowadzić błyskawicznie i dyskretnie, ponieważ miasteczko było silnie obsadzone przez Niemców. Kwaterowało w nim około trzech tysięcy uzbrojonych w broń ciężką i pancerną żołnierzy: kompania Schutzpolizei, stu żandarmów, trzystu białoruskich milicjatów, batalion Wehrmachtu, batalion kozaków i dywizjon marynarki rzecznej. Strzelanina w ciszy nocy szybko ściągnęłaby w pobliże więzienia znaczne siły. W związku z tym akowcy zdecydowali, że najlepiej będzie zaatakować około godz. 17, gdy do pracy przychodzi nocna zmiana strażników i wokół obiektu jest jakikolwiek 16 stycznia trwały próby „pokojowego odbicia” „Wani” i jego towarzyszy. Wspierane argumentami finansowymi zabiegi „Jeliny” i „Kawy” zakończyły się fiaskiem. Klawisze nie ustępowali. Wobec tego „Ponury” zarządził alarm bojowy. Następnego dnia cała ekipa z Brześcia przybyła samochodami do Pińska. Tutaj, na melinie u niejakiego „Dęba”, oddział szturmowy podzielono na trzy sekcje - dowodzone przez „Ponurego” (sześć osób plus opel „MSZ-ta”), „Czarkę” (cztery osoby) i „Kawę” (także cztery osoby). Odwrót miała zabezpieczać ciężarówka z „Monterem” za kierownicą. „Drucik” i jego ludzie mieli sparaliżować łączność. 18 stycznia 1943 r., punktualnie o godz. 17, polscy dywersanci przystąpili do dzieła. Najpierw „Drucik”, przy użyciu granatu, wysadził studzienkę telekomunikacyjną, paraliżując łączność w mieście. Potem opel z grupą „Ponurego” podjechał pod bramę więzienia. Strażnik na widok Sulimy w esesmańskim mundurze natychmiast otworzył bramę. Samochód wjechał na zewnętrzne podwórko kompleksu. Strażnik zauważył swój błąd i próbował stawić opór napastnikom. Strzał „Motora” położył go trupem. W tym czasie „Płomień” i „Wrona” opanowali wartownię i rozbroili znajdujących się tam strażników. Potem, przez cały czas trwania akcji, łapali kolejno przychodzących na nocną zmianę wachmanów i związanych układali na grupy „Czarki” i „Kawy” też działały. Ta pierwsza przesadziła płot od strony ulicy Cegielnianej i podeszła pod zamkniętą wewnętrzną bramę więzienia, gdzie stał już opel z sekcją „Ponurego”. Uzbrojeni strażnicy, zaniepokojeni strzałami, nie ulegli urokowi munduru „Esesmana” i byli gotowi stawić im „Kawy”, po przedostaniu się na podwórze, wkroczyli do budynku kancelarii. Zastali tam komendanta więzienia Hellingera i jego zastępcę Zöllnera. Niemcy próbowali stawić opór. W czasie szamotaniny obaj zostali zastrzeleni. Wreszcie znaleźli najważniejsze przedmioty - klucze do bram i cel więziennych. By zrobić z nich pożytek, musieli jeszcze dostać się na wewnętrzny dziedziniec. Zrobili to, wspinając się na wieżyczkę strażniczą, a potem ześlizgując się z niej po sznurze. Tam sterroryzowali i rozbroili wachmanów z drugiej wartowni. Otwarto wewnętrzną bramę, opel z „Ponurym” wjechał na podwórzec. Rozpoczęto wypuszczanie więźniów. „Wania”, „Rysio” i „Azor” byli wolni. Tak wspominał tę chwilę Alfred Paczkowski:(…) leżałem jak zwykle na betonie. Od kilku dni nie miałem przesłuchań i teraz dopiero stwierdzałem, jak mnie wszechstronnie pobito. Byłem bardzo słaby i miałem dreszcze. (…) usłyszałem jakiś hałas, chwyciłem w rękę kij. Miałem już zdjęty opatrunek. Myślałem, że Niemcy chcą mnie zastrzelić, więc jeszcze wykonam ostatnią szarżę…Z rozmachem otworzyły się drzwi i zobaczyłem »Czarkę« z »Motorem«. Obaj trzymali w rękach pistolety maszynowe. Rogowski w rosyjskiej czapce na głowie krzyczał nienaturalnie głośno: Wo imieni Stalina wy swobodny, wychoditie [Polacy podczas akcji udawali sowietów - WR]”.Trzech uwolnionych żołnierzy wsiadło do opla z Hackiewiczem i ruszyli w stronę Brześcia. Za nimi podążała ciężarówka „Montera” z dywersantami i „Ponurym”. Niemcy nie zdążyli zareagować, pomimo że dywersanci działali tuż obok ich kwater - 100 m od gmachu więzienia, w szkole, stacjonował batalion Wehrmachtu. Akcja w Pińsku uważana jest za jeden z największych sukcesów AK i jedną z najsprawniej przeprowadzonych operacji w historii wojskowości w ogóle. Piwnik wzorowo wykonał zadanie, przy czym tylko jeden z jego ludzi został ranny, i to lekko. Wtedy narodziła się jego partyzancka legenda. Sukces podziemia miał swoją cenę. W odwecie Niemcy rozstrzelali 30 najbardziej znanych i poważanych w Pińsku Polaków i Białorusinów. 2. Jak zginął Kat Warszawy Franz KutscheraDowódca SS i policji na dystrykt warszawski zginął w wyniku zamachu przeprowadzonego 1 lutego 1944 r. w Alejach Ujazdowskich. Zastrzelili go żołnierze oddziału specjalnego Kedywu Komendy Głównej AK „Agat-Pegaz”Zamach na Kutscherę był najważniejszą z zakończonych sukcesem akcji bojowych wymierzonych w wysokiego dygnitarza niemieckiego na terenie Generalnego Gubernatorstwa. Odpowiedzialnego za niespotykany terror, którego celem było zastraszenie ludności cywilnej i sparaliżowanie polskiego ruchu oporu. Przygotowania do akcjiHistorycy szacują, że od 16 października 1943 r. do 16 lutego 1944 w 35 publicznych egzekucjach na ulicach Warszawy oficjalnie rozstrzelano 1763 osoby. Jednocześnie w tym samym czasie dokonywano także egzekucji niejawnych, głównie w ruinach warszawskiego getta, w rzeczywistości liczba ofiar sięgnęła mniej więcej 5 tys. Informacje o rozstrzeliwaniach, dokonywanych na podstawie doraźnych wyroków, umieszczano od razu na plakatach. Obwieszczenia te były sygnowane podpisem: „Dowódca SS i Policji na Dystrykt Warszawski”. Za nim krył się Franz w listopadzie 1943 r. Kierownictwo Walki Podziemnej wydało na niego wyrok śmierci, umieszczając go jednocześnie na jednym z pierwszych miejsc celów tzw. akcji „Główki”. Wykonanie wyroku powierzono dowódcy Kedywu płk. Augustowi Fieldorfowi „Nilowi”.Bezpośrednio na trop Kutschery wywiad AK wpadł przypadkiem. Aleksander Kunicki „Rayski”, szef komórki wywiadu „Agatu” (w styczniu 1944 r. nazwę oddziału zmieniono na „Pegaz”), często przebywał w dzielnicy policyjnej. Dowiedział się, że dowódca SS i policji na dystrykt warszawski pracuje w mieszczącej się w willi Gawrońskich - przedwojennej siedzibie Poselstwa Holenderskiego - w Alejach Ujazdowskich 23. 17 grudnia Kunicki zameldował o wynikach swego wstępnego rozpoznania dowódcy „Agatu” Adamowi Borysowi „Pługowi”, a ten szefowi Kedywu „Nilowi”. Na odbywającej się wkrótce po tym odprawie dowódców oddziałów dywersyjnych Kedywu Fieldorf poinformował o wyroku śmierci wydanym przez Kierownictwo Walki Podziemnej na Kutscherę, wyznaczając na jego wykonawcę „Agat”. Wkrótce też wywiad AK zdobył zdjęcie Franza Kutschery, a w toku śledztwa zgromadzono wiele istotnych dla planowanej akcji szczegółów. Kunicki ze swoim zespołem zauważyli, że limuzyna opel admiral (sporadycznie był to inny samochód) przyjeżdżała pod dom krótko przed 9 rano i czekała przed bramą około 5-10 min. Auto przyjeżdżało zwykle od strony Alej Ujazdowskich, sporadycznie od strony ul. Koszykowej. Kutscherze, który zawsze zajmował miejsce obok kierowcy, zazwyczaj towarzyszył jeszcze jeden oficer, zawsze ten sam, który zajmował miejsce na tylnym siedzeniu. Auto nigdy nie zatrzymywało się przed siedzibą Dowództwa SS i Policji, tylko wjeżdżało na dziedziniec. Ostatnie szczegóły i decyzjaW styczniu 1944 r. rozkaz wykonania wyroku otrzymał dowódca I pluton „Agatu” („Pegaza”) Bronisław Pietraszewicz „Lot”. Przystąpił on do opracowania szczegółowego planu akcji, który następnie przeanalizowali wszyscy jej uczestnicy, zgłaszając swoje godzin powrotu Kutschery do domu wykluczyła przeprowadzenie akcji po południu. Postanowiono przeprowadzić ją w godzinach rannych, kiedy około godz. 9 w drodze do pracy generał będzie przejeżdżał krótki odcinek Alej Ujazdowskich do siedziby Dowództwa Policji i SS. Odmierzona krokami odległość pomiędzy tymi dwoma budynkami wynosiła tylko 140 metrów. Z powodu niewielkiego ruchu przechodniów oraz bliskiej odległości od siedzib Gestapo i Ordnungspolizei w alei Szucha oraz Kripo w Alejach Ujazdowskich zrezygnowano z przeprowadzenia zamachu przed domem Kutschery w al. Róż 2. Z kolei przeprowadzenie ataku pod siedzibą SS - co zaproponował „Lot” - wiązało się ze zwiększonym ryzykiem strat w przypadku przedłużającej się walki z ochroną pałacyku oraz spieszącymi jej z pomocą żołnierzami niemieckimi i policją, stacjonującymi w tej części miasta ( dwa bataliony policji były skoszarowane w domu poselskim przy ul. Wiejskiej), a także stałymi patrolami pieszymi i zmotoryzowanymi oraz agentami niemieckiej służby bezpieczeństwa stale przemierzającymi trasę aleja Szucha - plac Trzech Krzyży. Tam Kutschera mógł też łatwiej przedostać się do budynku i zniknąć z pola ostrzału. Samochód z generałem musiał być zatem zatrzymany i zablokowany jeszcze na jezdni Alej Ujazdowskich, przed wykonaniem manewru skrętu w lewo i przejechaniem przez tory tramwajowe, chodnik i dalej, za ogrodzenie siedziby Dowództwa SS.„Lot” dobierał wykonawców akcji starannie. Grupa miała liczyć 11 osób. Większość z nich znała się jeszcze z działalności w organizacji samokształceniowej „Pet”, której członkowie - wśród nich Bronisław Pietraszewicz - w 1943 r. weszli w skład „Agatu”, tworząc jego I pluton. Jego członkowie wywodzili się z dwóch środowisk: inteligenckiej młodzieży z urzędniczego Żoliborza oraz robotniczego Starego Miasta. Punkt zbiórki, pobrania broni i wymarszu znajdował się w mieszkaniu Marii Pisarek przy ul. Mokotowskiej 59. Część potrzebnej broni pożyczono z 2. plutonu. Została ona dostarczona do mieszkania przy ul. Mokotowskiej wieczorem 27 stycznia, w przeddzień zaplanowanej akcji. Niestety, jeszcze tego samego dnia AK--owcy z oddziału szturmowego natknęli się w pobliżu skrzyżowania z Wilczą na patrol żandarmerii. Niemcy otworzyli ogień, jeden z żołnierzy - „Żbik” - został postrzelony w rękę. Akcję na Kutscherę trzeba było z automatu1 lutego zbiórkę wyznaczono o godz. na ul. Mokotowskiej 59. Zespół „Pegaza” składał się z 12 osób, podzielonych na cztery grupy (wykonawców zamachu, ubezpieczenie, kierowców oraz sygnalizację): Bronisław Pietraszewicz „Lot” - dowódca i wykonawca wyroku; Stanisław Huskowski „Ali” - zastępca dowódcy i ubezpieczenie; Zdzisław Poradzki „Kruszynka” - drugi wykonawca; Michał Issajewicz „Miś” - kierowca; Marian Senger „Cichy” - ubezpieczenie, Zbigniew Gęsicki „Juno” - ubezpieczenie; Henryk Humięcki „Olbrzym” - ubezpieczenie; Bronisław Hellwig „Bruno” - kierowca wozu; Kazimierz Sott „Sokół” - kierowca; Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama” - sygnalizacja; Elżbieta Dziębowska „Dewajtis” - sygnalizacja oraz Anna Szarzyńska-Rewska „Hanka” - potoczyły się zgodnie z planem. O godzinie „Kama” zasygnalizowała wyjście Kutschery z kamienicy w al. Róż, po czym również „Dewajtis” i „Hanka” kolejno przekazały umówione znaki. „Lot” dał sygnał do rozpoczęcia akcji. Widząc to „Miś”, siedzący za kierownicą adlera stojącego z włączonym silnikiem na ulicy Piusa XI na wysokości pałacu Rembielińskiego, powoli ruszył z miejsca. Następnie skręcił w lewo w Aleje i wyjechał na spotkanie jadącej z naprzeciwka limuzynie z Kutscherą.„Miś”, jadący początkowo prawym pasem, po chwili zjechał na środek ulicy, tak aby nie przepuścić nadjeżdżającej z naprzeciwka limuzyny ani z lewej, ani z prawej strony. Widząc jednak, że niemieckie auto nie zwalnia, zjechał na lewy pas. Kierowcy zaczęli hamować i oba auta zatrzymały się. Samochód Kutschery został niemieckiego auta podbiegł najpierw „Lot”, a za nim „Kruszynka”. Polski dowódca jako pierwszy z odległości jednego metra otworzył ogień do Kutschery oddając serię ze stena w opuszczone szyby boczne. Jak się okazało, tego dnia generałowi nie towarzyszył adiutant. „Kruszynka” przebiegł dookoła niemieckiego samochodu i oddał w Kutscherę serię z automatu. Dołączył do niego „Miś”, który wyskoczył ze swego auta. Widząc, że niemiecki generał jeszcze się poruszał, „Miś” oddał do niego kilka strzałów. Wspólnie wyciągnęli z samochodu ciężko rannego Kutscherę. Zaczęli przetrząsać kieszenie generała w poszukiwaniu jego dokumentów, których dostarczenie dowództwu stanowiło wymagane potwierdzenie wykonania zadania. Dokumentów nie udało się jednak odnaleźć, wobec czego żołnierze zabrali tylko pistolet i teczkę niemieckie wyniosły pięć osób (Franz Kutschera, jego kierowca, dwóch Niemców przed gmachem Dowództwa SS i Policji w Al. Ujazdowskich 23 oraz niemiecki policjant na moście Kierbedzia), a dziewięć osób zostało rannych. Po stronie polskiej straty, wraz ze zmarłymi w następnych dniach w warszawskich szpitalach „Lotem” i „Cichym”, wyniosły czterech zabitych i dwóch rannych. W ocenie dowództwa Armii Krajowej akcja, pomimo bardzo trudnych warunków, została przeprowadzona precyzyjnie i zgodnie z planem w sposób, z którego oddział mógł być dumny. Rozkazem z dnia 25 marca 1944 r. Komendant Główny AK nadał Bronisławowi Pietraszewiczowi „Lotowi” Order Virtuti Militari V klasy, a dziesięciorgu uczestnikom akcji („Sokołowi”, „Juno”, „Cichemu”, „Olbrzymowi”, „Kruszynce”, „Misiowi”, „Bruno”, „Hance”, „Kamie” i „Dewajtis”) - Krzyże Walecznych po raz Powstańcy zdobywają PAST-ę na ZielnejZacięte walki o zdobycie górującego nad Śródmieściem Północnym gmachu PASTY-y trwały do 20 sierpnia. Polacy nie oddali tej reduty aż do końca powstaniaW budynku PAST-y, drugim po Prudentialu najwyższym budynku przedwojennej Warszawy, krzyżowały się wszystkie połączenia telefoniczne Berlina z okupacyjnymi władzami, a także z całym frontem wschodnim. Zdobycie gmachu miało zatem dla powstańców znaczenie symboliczne i strategiczne. Nic dziwnego, że od początku powstania żołnierze AK podejmowali próby odbicia obiektu przy Zielnej 37, obsadzonego przez niemieckich snajperów. Krwawe walki trwały blisko 20 o każde piętro20 sierpnia budynek został zdobyty przez batalion „Kiliński” przy współudziale jednostek specjalnych i służb technicznych dowództwa I Obwodu i Okręgu Warszawskiego AK. Aby pokonać niemiecką załogę, powstańcy podpalali budynek miotaczami ognia zrobionymi ze strażackich motopomp. Akcją dowodził osobiście dowódca batalionu „Kiliński” rotmistrz „Leliwa”, czyli Henryk zdobyciu PAST-y z budynku wyprowadzono 115 jeńców, w tym siedmiu niemieckich oficerów oraz sześciu rannych żołnierzy. W czasie walk zginęło 36 Niemców. Po stronie polskiej poległo 38 osób, a ranne zostały 63. Dane te nie obejmują osób cywilnych i strat innych placówek zlokalizowanych wokół, na przykład placówki przy Królewskiej 16 i żołnierzy innych oddziałów, którzy ochotniczo włączyli się do 13 sierpnia powstańcy opanowali sąsiedni budynek przy Królewskiej 16, odcinając w ten sposób załogę PAST-y od garnizonu niemieckiego w Ogrodzie Saskim. Późnym wieczorem 19 sierpnia, przez wyłomy w ścianach od strony ulic Próżnej i Bagno, rozpoczęto ostateczny atak na budynek. Grupa szturmowa, która doszła do pierwszego piętra, przebiła się na drugi koniec budynku i opuściła go przez wyłom wykonany w ścianie południowej. Wówczas powstańcy podpalili budynek miotaczami ognia przerobionymi ze strażackich wejściu na ostatnie piętro polskie grupy pościgowe nie znalazły tam Niemców, którzy ukryli się w pomieszczeniach piwnicznych. 20 sierpnia, nie widząc możliwości ucieczki z budynku, Niemcy poddali batalionu „Kiliński”Poza zdobyciem PAST-y batalion „Kiliński” wsławił się także zdobyciem Prudentialu i Poczty Głównej. W czasie powstania warszawskiego oddział ten po napływie ochotników osiągnął stan około 2 tys. żołnierzy. Do momentu kapitulacji żołnierze batalionu utrzymali się na zdobytych wojnie budynek PAST-y został odbudowany. Od 1960 r. był eksploatowany przez Warszawskie Zakłady Chemii Nieorganicznej „Stochem”, na podstawie decyzji ministerstwa przemysłu i handlu. W 2000 r. premier Jerzy Buzek przekazał symboliczne klucze do gmachu PAST-y w wieczyste władanie Światowemu Związkowi Żołnierzy Armii sierpniu 2003 r. na dachu budynku ustawiono kotwicę, kilkumetrowy Znak Polski Walczącej. Na ostatnim piętrze PAST-y znajduje się taras widokowy, który jest udostępniany dla zwiedzających w Noc Muzeów oraz 20 sierpnia - w rocznicę odbicia budynku przez Akcja "Góral", czyli 106 mln dla podziemia 12 sierpnia 1943 1942 r., podczas jednej z narad dowództwa AK, wypłynęła kwestia finansowania środków na walkę z Niemcami. Drogą do rozwiązania problemu stała się metoda zastosowana przez poprzednie pokolenia - rabunek. Wybór padł na niemiecki konwój przewożący pieniądze do Banku Emisyjnego przy ul. Bielańskiej w Warszawie. Niemcy przewozili tam bajeczną sumę prawie 106 mln zł, czyli około miliona na bank otrzymał kryptonim „Góral” (od popularnego banknotu o nominale 500 zł). Zdecydowano się na obrabowanie konwoju, kiedy ten minie Miodową i znajdzie się na końcu Senatorskiej. By akcja mogła w ogóle dojść do skutku, konieczne było zwerbowanie do współpracy części pracowników banku - Ferdynanda Żyły („Michał I”) oraz Jana Wołoszyna („Michał II”). Dzięki ich informacjom wiedziano kiedy zostanie przewieziona tak znaczna kwota pieniędzy. Do akcji została przydzielona grupa „Pola” z „Motoru 30”.Plan nie był skomplikowany. Kiedy ciężarówka z pieniędzmi wjechałaby w wybrany odcinek ulicy Miodowej, drogę miał jej zatarasować wózek z pustymi pudłami. Gdy niemieccy konwojenci opuściliby samochód, nadjechać miała ciężarówka „Poli” zwana kitajcem, z której dwaj żołnierze ostrzelaliby Niemców ze stenów. Wtedy do akcji wkroczyć mieli pozostali członkowie sierpnia o godz. 9 dowództwo dostało telefon potwierdzający wyjazd konwoju. Właściwa akcja rozpoczęła się o godzinie kiedy do czekających w kawiarni na ul. Piwnej oficerów AK zadzwoniono po raz drugi. Głos w słuchawce powiedział jedno zdanie: „ciocia zajechała”. Oznaczało to, że policyjny transport właśnie zajechał przed bank i rozpoczyna się załadunek pieniędzy. Po chwili zastępca dowódcy akcji, porucznik Jerzy Kleczkowski „Jurek”, pomachał chusteczką do nosa trzem dziewczynom stojącym nieopodal przy niemiecki transport zbliżał się do ulicy Miodowej, przy wylocie Senatorskiej zaparkowała ciężarówka z dwoma mężczyznami z automatami. „Stenistami” byli Stanisław Zołociński „Doman” i Andrzej Żupański „Andrzej”. Po godz. 11 niemiecki kierowca wjechał na skrzyżowanie. W tej samej chwili rozległy się strzały. Jeszcze rozbrzmiewały, gdy dwaj mężczyźni wcześniej prowadzący ostrzał z „kitajca” wyrzucili ciała Niemców i odjechali samochodem pełnym pieniędzy. W dwie minuty polskie podziemie wzbogaciło się o 106 mln zł. 5. Zamach na kasyno przy al. Szucha 19 maja 1942 w przeznaczonym dla Polaków warszawskim kasynie miał odstraszyć chętnych do kolaborowania z hitlerowcami. Akcję przeprowadzili 19 maja 1942 r. członkowie konspiracyjnej organizacji się jednak o trzy lata: już po zajęciu Warszawy Niemcy postanowili w al. Szucha urządzić kasyno dla Polaków, co stanowiło element nazistowskiej polityki deprawowania warszawiaków. Do lokalu zakazano wstępu Niemcom i volksdeutschom - kasyno przeznaczone było wyłącznie dla choć lokal był przeznaczony dla „podludzi”, to Niemcy zadbali o wystrój kasyna. „Eleganckie sale gry, stoły do bakarata i ruletki, dobrze zaopatrzony bufet, gdzie sprzedawano jadło i napitki po cenach oficjalnych, a więc prawie za bezcen - wszystko to przyczyniło się do stworzenia z kasyna magnesu przyciągającego tłumy” - pisał Tomasz Szarota w tomie „Okupowanej Warszawy dzień powszedni”.19 maja 1942 r. Tadeusz Koral „Krzysztof” (szef Wydziału Sabotażu PPS) i Halina Karin--Dębnicka odwiedzili kasyno. W środku zamówili kolację, a w międzyczasie umieścili za kotarą torebkę z bombą. Później opuścili lokal, wtedy też doszło do eksplozji. W wyniku wybuchu kilka osób odniosło rany, nie było natomiast ofiar śmiertelnych. Zamach, który miał odstraszyć od wizyt w kasynie przy alei Szucha, nie przyniósł jednak zamierzonego propagandowego skutku. W lokalu wciąż zjawiali się warszawiacy poszukujący emocji w hazardzie. Akcję upamiętniono w latach 50. tablicą umieszczoną na budynku kasyna. Został on jednak zburzony w związku z budową Trasy Łazienkowskiej. W jego miejscu w 1974 r. ustawiono kamień Likwidacja sadystycznego kata z Pawiaka - 7 września 1943 r. SS-Oberscharführer Franz Bürkl pracował na Pawiaku prawdopodobnie od sierpnia 1941 r. Nie wiemy dokładnie, jaką dokładnie pełnił funkcję. Mógł być albo zastępcą komendanta Pawiaka, albo kierownikiem zmiany. Pewne jest, że był sadystycznym mordercą. Zabijanie i torturowanie więźniów sprawiało mu przyjemność. Na korytarzach towarzyszył mu owczarek niemiecki o imieniu Kastor. Bürkl często szczuł nim przetrzymywanych. Latem 1943 r. Komenda Główna AK postanowiła uderzyć w oprawców z Pawiaka. Pierwszym z wyznaczonych do likwidacji był właśnie Bürkl. Najpierw wywiadowcy AK musieli zidentyfikować esesmana, poznać jego adres i rozkład dnia. To niebezpieczne zadanie wzorowo wykonał zespół chor. Aleksandra Kunickiego ps. Rayski. Udało im się ustalić, że Bürkl mieszka w dzielnicy niemieckiej, na rogu Litewskiej i Oleandrów. Stamtąd codziennie o godz. 10 szedł do siedziby gestapo na alei Szucha, a przed pierwszą jechał samochodem na Pawiak. Likwidację powierzono plutonowi Jerzego Zborowskiego ps. Jeremi. Akcja odbyła się 7 września 1943 r. Gdy „Jeremi” i jego ludzie przybyli do dzielnicy na Litewską i zajęli pozycję, ujrzeli Bürkla w towarzystwie… kobiety z wózkiem. „Jeremi” zdecydował, że mimo wszystko należy kontynuować akcję. Oto jak wydarzenia relacjonował w swoim raporcie „Jeremi”: „Po chwili zastanowienia się nad decyzją przeszedłem wg planu na drugą stronę ulicy Marszałkowskiej, co było hasłem rozpoczęcia akcji. W tym samym czasie »Ryś« (»Lot«) przechodził na drugą stronę ulicy Litewskiej. Padły pierwsze strzały. Pan B. zwalił się na ziemię. Nieprzyjaciel już organizował obronę, która miała zasadniczo trzy pozycje: 1) policja niemiecka na przystanku przy Litewskiej, 2) Niemcy ostrzeliwujący się zza zatrzymanych tramwajów, 3) strefa (patrol żandarmerii) motocyklowa, która zsiadła z motocykli i zajęła stanowiska za narożnikiem ulic Piłsudskiego i Marszałkowskiej. »Ryś« (»Lot«) natychmiast po wykończeniu p. B. ostrzeliwał się chwilę sam, dopóki nie złożyłem stena w kierunku strzelających z przystanku policjantów”. Trwająca około półtorej minuty operacja zakończyła się pełnym sukcesem. Zginęli Bürkl i 4-5 Niemców. Akowcy wyszli z akcji bez Krwawy koncert cichociemnych, 28 grudnia 1941 była trzecia z kolei misja cichociemnych. Tym razem na pokład halifaxa wsiadło czterech polskich spadochroniarzy: Alfred Paczkowski „Wania”, Marian Jurecki „Orawa”, kapitan Andrzej Świątkowski „Amurat”, major Maciej Kalenkiewicz „Kotwicz”. Wraz z nimi polecieli dwaj kurierzy Delegatury Rządu na Kraj: podporucznik Tadeusz Chciuk „Celt” i kapral Wiktor Strzelecki „Buka”. Niestety załoga samolotu popełniła błędy nawigacyjne. Desant został zrzucony nie w rejonie Sochaczewa i Bolimowa - w granicach Generalnego Gubernatorstwa - tylko 30-40 km na zachód, na terenie wcielonym do Rzeszy, w dodatku w rejonie przygranicznym. Cichociemni i kurierzy wylądowali niemal dosłownie pod lufami niemieckich patroli. „Amurat” i „Orawa” polegli w wymianie ognia z jednym z nich. Pozostali Polacy mieli więcej szczęścia. Niedługo po zrzucie zostali otoczeni przez Niemców, którzy jednak uznali ich za pospolitych przemytników. Zostali odprowadzeni na posterunek żandarmerii, w dodatku bez gruntownego rewidowania. Na posterunku zamiast rewizji, przesłuchań i tortur nastąpił jednak pokaz sprawności komandosów polskiego podziemia. Zaczął „Wania”, który - jak przystało na żołnierza sił specjalnych - sparaliżował jednego z Niemców ciosem w szyję i poprawił dwoma strzałami z pistoletu. Sekundę później „Kotwicz” zastrzelił dwóch kolejnych Niemców. Ostatni - wartownik sprzed posterunku - zdołał odbiec ledwie kilkanaście metrów, dosięgły go kule „Wani”. Co było dalej? Cała czwórka Polaków opuściła zlikwidowany przez siebie posterunek, przeniknęła przez granicę, a następnie dotarła do Warszawy, gdzie przydzielono im Inwazja na KońskieW czwartą rocznicę ataku Niemiec na Polskę 80-osobowy oddział cichociemnego ppor. Waldemara Szwieca „Robota” zajął na kilka godzin strzeżone przez ponad 1700 żołnierzy III Rzeszy polskie miasteczkoWlipcu 1943 r. por. „Ponury” był już w Górach Świętokrzyskich. Dowodził trzystuosobowym oddziałem partyzanckim. Niestety presja Niemców i trudności z zaopatrzeniem w żywność tak ogromnej formacji zmusiły go do rozdzielania jej na mniejsze grupy. Dowodzenie jedną z nich powierzył cichociemnemu ppor. Waldemarowi Szwiecowi ps. Robot. „Robot” udał się ze swoimi 60 ludźmi w koneckie, gdzie w dobrych warunkach bytowych mógł planować większe akcje dywersyjne. Pierwszą z nich przeprowadził w nocy z 19 na 20 sierpnia w Wąsoszy, gdzie dokonał udanej zasadzki na pociąg towarowy. Radość z udanej akcji szybko została przygaszona przez tragiczne wieści, jakie dotarły do niego z Końskich. Niemcy przygotowali wielką obławę i aresztowali w miasteczku około 350-400 osób. „Robot” postanowił się zemścić na Niemcach i zdobyć Końskie. Chociaż na kilka godzin. Zadanie było niezwykle trudne do wykonania, ponieważ wróg przeważał nad partyzantami zarówno liczebnością, jak i uzbrojeniem. W Końskich kwaterowało ponad 220 niemieckich żołnierzy różnych formacji policyjnych i tysiąc żołnierzy z legionu wschodniego. Ponadto cztery kilometry od miasta, w Baryczy, przebywało około 500 „Ukraińców” (tak tę jednostkę nazwał w meldunku „Ponury”).Tym siłom „Robot” mógł przeciwstawić jedynie około 80 bojowników (jego oddział powiększył się o koneckich dywersantów pod Tadeuszem Jenczem ps. Allan). Ich uzbrojenie stanowiły: 1 ckm, 6 rkm-ów, 7 pistoletów maszynowych, 52 karabiny, 30 pistoletów, 60 granatów i niewielka ilość amunicji. Dwudziestokrotną przewagę żołdaków III Rzeszy miał zniwelować plan ataku, który precyzyjnie obmyślił Szwiec ze znającym Końskie „Allanem”. W nocy z 31 sierpnia na 1 września, w czwartą rocznicę ataku na Polskę, przystąpili do jego przed północą podgrupy „robotowców” docierają z różnych stron na przedmieścia miasteczka. Około godz. jedna z nich niszczy stację transformatorową. Po chwili gasną wszystkie światła - to sygnał rozpoczęcia grupy partyzantów, uzbrojonych w ckm-y i rkm-y, szybko zajmują z góry ustalone pozycje w pobliżu kwater nieprzyjaciela. Pchor. „Bandera” i jego ludzie biorą na cel koszary Ordnungspolizei i Ostlegionu. Sekcja pchor. „Znicza” mierzy w budynki zajmowane przez żandarmerię. Wreszcie 20 żołnierzy, pod por. Marianem Janikowskim ps. Kmicic, zajmuje stanowiska ogniowe w centrum miasta - ma „zneutralizować” inny policyjny posterunek. Około północy „robotowcy” otwierają ogień. Gdy przygwożdżeni ogniem w swoich kwaterach hitlerowcy próbują połapać się w sytuacji, po Końskich krąży patrol likwidacyjny, który wykonał pięć wyroków śmierci na konfidentach. Równocześnie, jak wspominał w swojej relacji „Staszek”, „robotowcy” plądrowali magazyny Społem i tekstylne magazyny wojskowe. Łupy zgromadzili na samochodzie i wozie, a następnie bezpiecznie, jak to ujął w meldunku „Ponury”, „odpłynęli w rejon swych lasów”.Akcja „Robota” zakończyła się pełnym sukcesem. Żaden z jego podkomendnych nie został nawet ranny. W oczach miejscowej ludności został bohaterem. Jednak dla skrupulatnego Szwieca liczyły się bardziej przyziemne sprawy. „Każdy żołnierz zgrupowania został zaopatrzony w płaszcz nieprzemakalny, nowe ubranie, sweter, koc, dwie koszule, parę kalesonów, parę skarpet i zielony kombinezon” - pisał w meldunku dla „Ponurego”.9. Masakra w barze "Za Kotarą"Doskonale ustosunkowany oficer AK i właściciel baru Za Kotarą okazał się zdrajcą i niemieckim konfidentem, w dodatku silnie chronionym. Żeby go zlikwidować, trzeba było przeprowadzić akcję rodem z filmów gangsterskichJózef Staszauer pochodził z łódzkiej rodziny żydowskiej. Przed wojną był postacią dość znaną w wyższych sferach towarzyskich stolicy. Z zawodu był filmowcem i działaczem społecznym. Ponieważ miał szerokie znajomości wśród ludzi władzy, udawało mu się czasem łapać prestiżowe „fuchy”. To on udokumentował wizytację prezydenta Ignacego Mościckiego w porcie marynarki wojennej na Oksywiu. Gdy wybuchła wojna, słuch o nim zaginął. Pojawiały się plotki, że był tłumaczem przy sztabie Wehrmachtu, gdzieś na Lubelszczyźnie. Jednak z początkiem okupacji powrócił do Warszawy. Zaczął przedstawiać się jako Józef Dalader. Staszauer-Dalader posiadał spory majątek. Mówiło się, że był właścicielem kilku sklepów. Z całą pewnością był właścicielem ekskluzywnego baru Za Kotarą, mieszczącego się na ulicy Mazowieckiej pod numerem drugim. Był świetnie zaopatrzony w papierosy i niedostępne nigdzie indziej gatunki alkoholu. Wszystko to Staszauer zdobywał dzięki doskonałym relacjom, jakie utrzymywał z Niemcami. Jeśli od czasu do czasu pojawił się w jego drzwiach patrol żandarmerii, to tylko po to, by spytać, czy wszystko jest w porządku. Tutaj nikogo nie legitymowano. Za Kotarą można było poczytać akowską prasę. Zaufani goście mogli na zapleczu posłuchać zagranicznych stacji radiowych. Właściciel chętnie rozmawiał z odwiedzającymi go Polakami o polityce, wyraźnie dając przy tym do zrozumienia, że działa w konspiracji. Mówił prawdę, gdyż był oficerem AK o pseudonimie Aston. Pełnił funkcję zastępcy kierownika referatu spedycji i magazynowania sprzętu Oddziału V Komendy Głównej. W 1943 r. czujnością wykazali się akowscy kontrwywiadowcy. Dobre układy „Astona” z Niemcami wydawały im się podejrzane, dlatego też umieścili w jego pobliżu agentów. Ustalono, że Staszauer jest w stałym kontakcie z hitlerowskimi służbami. Trzeba było szybko działać. Zespół AK, który miał „odizolować” Staszauera od działalności konspiracyjnej, wpadł w niemiecką zasadzkę, zginęło czterech żołnierzy AK. Po tym zajściu zdrada Staszauera była oczywista. Wojskowy Sąd Specjalny wydał na niego wyrok śmierci. Wyrok zatwierdził osobiści gen. Bór--Komorowski.„Aston” zaczął się bać. W jego mieszkaniu całą dobę dyżurowali trzej goryle. Najbezpieczniej czuł się w barze Za Kotarą. W końcu było to miejsce publiczne, do którego często zaglądała żandarmeria. Tam właśnie postanowiło go dopaść podziemie. Akcję likwidacyjną w stylu amerykańskich filmów gangsterskich przeprowadził oddział bojowy „993/W”. Wieczorem 8 października 1943 r. Staszauer przyjmował za Za Kotarą swoich niemieckich gości. Oprócz niego w knajpie siedzieli ludzie z jego obstawy i kilku klientów. Około godziny jakiś mężczyzna otworzył drzwi kopniakiem i z miejsca otworzył ogień z broni maszynowej. Po chwili wpadli kolejni. Napastnicy długimi seriami z broni maszynowej razili zaskoczonych ludzi. Okrzyki przerażenia mieszały się z brzękiem tłuczonego szkła. To była krwawa jatka. Po chwili napastnicy zniknęli, zostawiając w lokalu tylko jedną żywą osobę - kelnerkę, która ujrzawszy pierwszego zamachowca, z miejsca rzuciła się na podłogę za wyniku akcji likwidacyjnej zginęli Staszauer, kilku jego ludzi i dwóch Niemców. Niestety oprócz nich zastrzelono też cztery niewinne przypadkowe osoby. Łącznie zginęło 11 „Aston” był niemieckim agentem już przed wojną? Tę tajemnicę zabrał ze sobą do Bitwa pod murowaną Oszmianką, 13-14 maja 1944 kolaboranci wzięci do niewoli pod Murowaną Oszmianką zostali wypuszczeni w samej bieliźnieDochodziła godzina 23 13 maja 1944 r. Siły pięciu brygad partyzanckich okręgu AK „Wiano” (Wilno) - 3., 8., 9., 12. i 13. - zajęły pozycje wokół wsi Murowana Oszmianka i Tołminowo (dziś północno--zachodnia Białoruś). W obu tych miejscowościach kwaterowało przeszło 750 żołnierzy z kolaboracyjnej litewskiej LVR (Lietuvos vietinė rinktinė, pol. Litewski Korpus Lokalny), oddelegowanych do oczyszczenia Oszmiańszczyzny z polskiej partyzantki. 600 akowców pod dowództwem mjr. Czesława Dębickiego ps. Jarema miało im to zadanie definitywnie uniemożliwić. Atak przygotowano z wielką starannością: odcięto linie telefoniczne, zniszczono most na rzece Wojgieta (by uniemożliwić szybkie nadejście odsieczy z niemieckiego garnizonu w Oszmianie), przy drodze Wilno - Oszmiana rozstawiono silne ubezpieczenie. Tymczasem Litwini - pewni, że Polacy nie ośmielą się ich „ruszyć” w sąsiedztwie silnych oddziałów hitlerowskich - nie patrolowali nawet przedpola swoich kwater, a jedynie rozstawili nieliczne czujki w pobliżu zabudowań. To ich zgubiło. Partyzanci podeszli bardzo blisko. Gdy o godz. padły w ich kierunku pierwsze strzały, a „Jarema” wypalił z rakietnicy, dając sygnał do ataku, dla wielu z nich nie było już ratunku. Około godz. 14 maja obie miejscowości były zdobyte. Żołnierze „Jaremy” mogli otrąbić pełen sukces. Zginęło 50 Litwinów, a 60 odniosło rany. Przeszło 300 kolaborantów (części udało się uciec) dostało się do niewoli. Akowcy postanowili ich upokorzyć. Kazano im zdjąć mundury i buty, po czym w samej bieliźnie, gaciach z poobcinanymi guzikami, nakazano iść w kierunku Wilna. Polacy stracili jedynie 13 żołnierzy i mieli ponad 20 rannych. Ich spektakularny triumf pod Murowaną Oszmianką zasiał defetyzm w szeregach LVR. Dla Niemców, już wtedy mocno skłóconych z litewskim dowództwem formacji, był to kolejny argument za jej likwidacją. Ostatecznie w ciągu miesiąca, z całą charakterystyczną dla nazistów brutalnością, Litewki Korpus Lokalny rozwiązano. Oszmiańszczyzna została tymczasowo ocalona przed represjami ze strony Błyskawiczne powstanie iwienieckie, 19 czerwca 1943 z potężniejszych ugrupowań partyzanckich utworzono w czerwcu 1943 r. w Stołpcach, najdalej wysuniętym na wschód ośrodku AK. Na jego czele stanął ppor. Kasper Miłaszewski ps. Lewald. Najbardziej zuchwałym wyczynem ludzi „Lewalda” była akcja w Iwieńcu. Jej celem było odbicie uwięzionych akowców, a także udaremnienie kolejnej niemieckiej ekspedycji represyjnej. 19 czerwca 1943 r. sześćdziesięciu żołnierzy pod dowództwem ppor. „Dźwiga” weszło do miasteczka w cywilnych ubraniach. Nie zwracali niczyjej uwagi - w dzień targowy łatwo było rozpłynąć się w tłumie. Tymczasem kawaleria chor. Zdzisława Nurkiewicza ps. Nieczaj/Noc zabezpieczała teren wokół miejscowości. Zerwali most, odcięli linie telefoniczne i pilnowali dróg dojazdowych. Na umówiony sygnał - bicie dzwonów kościelnych - zaatakowano Niemców. Około stu ludzi z „Lewaldem” natarło na Iwieniec z zewnątrz, grupa „Dźwiga” biła się wewnątrz. Dzięki zaskoczeniu szybko opanowano prawie całe miasteczko. Jedynym gniazdem oporu pozostał posterunek żandarmerii. Żołnierze nie chcieli się poddać, ponieważ obawiali się kary za zbrodnie, które popełnili na miejscowej ludności. W końcu partyzanci za pomocą sikawki oblali budynek benzyną i podpalili. Obrońcy spłonęli żywcem. Ogółem w całej akcji zginęło, szacunki są różne, od 50 do nawet 100 niemieckich żołnierzy i policjantów. Polacy okupili zwycięstwo stratą zaledwie kilku ludzi. Zyskali mnóstwo sprzętu (cekaemów, erkaemów i amunicji), a także znacznie zwiększyli liczebność swojego oddziału. Przyłączyli się do nich uwolnieni więźniowie polscy, żydowscy, a także dziesiątki członków białoruskiej Zatopienie statku "Tannenberg", 31 maja 1944 poranku 31 maja 1944 r. oddział około 140 Niemców i własowców przeprowadził pacyfikację wsi Zastów Polanowski (położonej około 7 km na południe od Kazimierza Dolnego). Chłopom zabrano dobytek, spalono jedno gospodarstwo, zgwałcono kilka kobiet. Następnie żołnierze wyruszyli na dwóch statkach w górę Wisły, do swojej bazy w Chałupkach. Jeden z nich, na którym płynęła większa część oddziału, nazywał się „Tannenberg”.Ruchy oddziału pacyfikacyjnego były od jakiegoś czasu obserwowane przez 47 bojowników Batalionów Chłopskich z oddziału Jana Jabłońskiego ps. Drzazga. Postanowili oni za wszelką cenę zniszczyć statki, z których terroryzowano ludność na całym Powiślu Lubelskim. Zasadzili się na pozycjach w nadwiślańskich szuwarach na wysokości miejscowości Machów. Około godz. 11 „Tannenberg” pojawił się sto metrów od ich pozycji. Wtedy „bechowcy” zaczęli strzelać w jego kierunku. Kilka minut potem ludzi „Drzazgi” wspomógł stuosobowy oddział AK Bolesława Frańczaka ps. Argil, który stacjonował w pobliżu. Kanonada znacznie się wzmogła. Pociskiem z PIAT-a trafiono maszynownię statku, unieruchamiając go. Potem huraganowym ogniem Polacy zlikwidowali wszystkie gniazda ckm na pokładzie. Tak te chwile wspominał potem uczestnik akcji Stefan Rodak ps. Rola:„Tannenberg drgnął nagle i zatrzymał się, ziejąc cały czas ogniem różnej broni maszynowej. Chaos, zgiełk i krzyki. Niemcy oraz własowcy w popłochu opuszczali statek, skacząc do wody. Ale i tu trafiały ich celne partyzanckie strzały. Powoli wyciszała się strzelanina. Podziurawiony kadłub statku przechylił się na bok i pogrążał w wodzie. Na pokładzie wynurzającym się nieco z wody wył wylękniony ścigano niedobitków. Ci, którym udało się ujść ze statku, rozproszyli się w wiklinowym gąszczu po przeciwnej stronie rzeki”.Strzelanina trwała ponad godzinę. Polacy się wycofali, gdy zaczęła ich ostrzeliwać niemiecka artyleria z bazy w oddziałów BCh i AK była istną rzezią. W strzelaninie zginęło około 60 żołnierzy wroga, a 50 odniosło rany. Po stronie polskiej poległ jeden żołnierz Armii Krajowej, a dwóch zostało ciężko rannych (jeden z BCh, drugi z AK). Uszkodzony „Tannenberg” został przez Niemców wyłowiony z Wisły. Nie wrócił już do służby. 13. Atak na kieleckie więzienie, 4-5 sierpnia 1945 spektakularną operację rozbicia więzienia po zakończeniu wojny przeprowadził weteran ZWZ-AK kpt. Antoni Heda ps. „Szary”. Około północy z 4 na 5 sierpnia 1945 r. ze swoimi 200 ludźmi dotarł do Kielc. Większość partyzantów zabezpieczała atak. Do bezpośredniego szturmu na więzienie przystąpiła grupa około 40 bojowników pod bezpośrednim dowództwem „Szarego” i Włodzimierza Dalewskiego „Szparaga”. „Warta pełniąca służbę na zewnątrz została obrzucona ogniem [ckm - red.]. [...] od dołu drzwi były założone materiały wybuchowe, które, eksplodując, wyrwały blachę o powierzchni 1 mkw. Przez otwór napastnicy wdarli się do wnętrza więzienia” - opisywał potem atak sierżant MO Jan Rzeźnik. Następnie wybuchła strzelanina. Wyklęci sparaliżowali strażników siłą ognia. W międzyczasie oddziały ubezpieczające wysadziły miny założone wokół kwater i posterunków UB i MO. Budynki te także, na postrach, ostrzelano. Demonstracja siły okazała się skuteczna. Nikt nie palił się do pomocy załodze więzienia, choć w pobliżu stacjonował pułk żołnierzy KBW. Tymczasem ludzie „Szarego” i „Szparaga” przystąpili do uwalniania więźniów. Partyzanci nie zdobyli kluczy do cel, więc albo wyłamywali zamki w drzwiach, albo wysadzali je. Trzeba było przy tym uważać, by nie ranić mieszkańców cel. Około godziny trzeciej nad ranem „Szary” wydał rozkaz wycofania się z miasta. Partyzanci rozpłynęli się w lasach. Ich akcja zakończyła się pełnym sukcesem. Uwolnili co najmniej 354 więźniów, tracąc w akcji tylko jednego żołnierza i kładąc trupem dwóch Akcja pod Arsenałem, 26 marca 1943 zbrojna Grup Szturmowych Szarych Szeregów o kryptonimie „Meksyk II” przeprowadzona została 26 marca 1943 r. w Warszawie w pobliżu Arsenału u zbiegu ulic: Bielańskiej, Długiej i Nalewek. W jej wyniku uwolniono podharcmistrza Jana Bytnara „Rudego” aresztowano trzy dni wcześniej i poddanego brutalnym przesłuchaniom, oraz 20 innych więźniów przewożonych po przesłuchaniach z siedziby Gestapo w alei Szucha 25 do więzienia Pawiak przy ul. Dzielnej 24/26. Operacją dowodził Stanisław Broniewski „Orsza”.Wiadomość o aresztowaniu „Rudego” postawiła na nogi całe dowództwo Szarych Szeregów. W mieszkaniu Bytnarów Gestapo zrobiło kocioł, więc ostrzeżono wszystkich, których adresy znał „Rudy”, oraz tych, którzy znali jego adres. Oczyszczono z obciążających materiałów wykorzystywane lokale. Przeniesiono magazyn broni i materiałów minerskich, a Tadeusz Zawadzki ps. Zośka opracował plan i skompletował grupę gotową do ataku na więźniarkę przewożącą Bytnara po przesłuchaniu z al. Szucha na Pawiak. Akcja „Meksyk I” nie powiodła się, stąd konieczność drugiego planu. Do udziału w akcji wyznaczono 28 członków warszawskich Grup Szturmowych. Średnia wieku uczestników akcji wynosiła około 21 lat. Drugą wojnę światową przeżyło 11 z nich. Niemcy aresztowali Huberta Lenka „Hubert” (zakatowało go Gestapo). Śmiertelnie ranni zostali Maciej Dawidowski „Alek” i Tadeusz Krzyżewicz „Buzdygan”. Zmarł też „Rudy”. 27 marca w odwecie Niemcy rozstrzelali na dziedzińcu więziennym Pawiaka 140 Polaków i Zamojszczyzna w ogniu, luty 1943 zamojskie - tak nazywane są walki partyzanckie stoczone z Niemcami w bitwach pod Zaborecznem i Różą, w rejonie Józefowa i Aleksandrowa. Bitwa pod Zaborecznem stoczona została 1 lutego 1943 r. przez oddział Batalionów Chłopskich - na przełomie 1942 i 1943 r. Niemcy zaczęli prowadzić wielką akcję wysiedleńczą na Zamojszczyźnie, a w przypadku Zaboreczna udało się przechwycić informację z datą pacyfikacji wsi. Przeciwko 600-osobowemu niemieckiemu oddziałowi stanęło 250 partyzantów pod dowództwem kpt. Franciszka Bartłomowicza ps. Grzmot, którzy zadali duże straty przeciwnikowi i to mimo nie najlepszych umiejętności strzeleckich. Ocenia się, że w walkach zginęło ponad stu Niemców. Co więcej, oddziały majora Schwiegera zostały zmuszone do wycofania się, a Niemcy na jakiś czas zawiesili akcję wysiedleńczą. Echa strzałów pod Zaborecznem i Różą dotarły błyskawicznie do Józefowa, gdzie 2 lutego 1943 r. odbywała się narada dowództwa rejonu AK z udziałem dowódcy obwodu ppor. Józefa Gniewkowskiego ps. Orsza. Na tej naradzie zdecydowano, że z rejonu Józefowa wyruszy silny i dobrze uzbrojony, liczący ponad 200 żołnierzy oddział. Pomoc była jednak spóźniona. Partyzanci skierowali więc uderzenie na Krasnobród, gdzie po wkroczeniu do miasteczka zniszczono dokumentację kontyngentową urzędu gminy i rozbito centralę telefoniczną na poczcie. Następnego dnia dowódca rejonu józefowskiego AK por. Konrad Bartoszewski ps. Wir, po odebraniu meldunków wywiadowczych o koncentracji dużych niemieckich sił na stacjach kolejowych w Zwierzyńcu, Długim Kącie, Suścu i Bełżcu i możliwości ich użycia w rejonie Józefowa, zarządził koncentrację całości podległych mu sił partyzanckich. Na wyznaczone miejsce w rejonie tzw. Winiarczykowej Góry stawiło się około 400 ludzi, co w ocenie historyków jest zdarzeniem bez precedensu - w jednym miejscu zebrali się po raz pierwszy niemal wszyscy uczestnicy ruchu oporu z części Zamojszczyzny. Demonstracja tak dużych sił i ich udział w walce przeciwko Niemcom spowodowała, że okupant w ten rejon przerzucił ponad 3 tys. żołnierzy i policjantów - wzięli oni udział w wielkiej akcji odwetowej w dniach 4-12 lutego, podczas której przeprowadzono pacyfikacje niepokornych zamojskich wsi połączoną z obławami na ludzi podejrzewanych o wspieranie Obrona na Wołyniu, 1942/1943 r. Początki polskiej samoobrony cywili i oddziałów Armii Krajowej na Wołyniu datuje się na przełom 1942/1943. Podobne zgrupowania powstały w województwach lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim. Początkowo samoobrona ograniczała się do patrolowania okolicy, wystawiania straży, ostrzegania ludzi o pojawieniu się nieznanych oddziałów zbrojnych. Wczesną wiosną 1943 r. wraz z nasileniem masowych mordów na Polakach zwiększono liczbę punktów obserwacyjnych i patroli oraz rozpoczęto zaopatrywanie placówek w broń palną. Po pierwszych, oddolnych próbach tworzenia samoobrony proces wsparła i objęła kontrolą konspiracyjną Armia Krajowa, co nakazał w kwietniu 1943 r. komendant Okręgu AK Wołyń płk Kazimierz Bąbiński „Luboń”, który jednocześnie zakazał współpracy w ramach samoobrony z Niemcami (w tym wstępowania do policji niemieckiej) i partyzantką sowiecką. Pierwszy większy ośrodek polskiej samoobrony zorganizowano na początku maja 1943 r. w Pańskiej Dolinie w powiecie dubieńskim. Ale dopiero 20 lipca (po krwawej niedzieli 11 lipca) ukazała się „Instrukcja w sprawie formowania baz samoobrony i organizacji oddziałów partyzanckich” wydana przez Okręgową Delegaturę Rządu na Wołyniu. Rozpoczęto tworzenie większych baz samoobrony, składających się z kilku wsi (placówek) o większych skupiskach ludności polskiej. Takie bazy miały być bronione przez oddziały miejscowe, wykorzystując rowy strzeleckie, prymitywne bunkry drewniano-ziemne i różnego rodzaju zasieki. Do ważniejszych baz samoobrony na Wołyniu należały: w powiecie dubieńskim Pańska Dolina, horochowskim - Zaturce, kostopolskim - Huta Stara, Huta Stepańska-Wyrka, kowelskim - Zasmyki, Dąbrowa, krzemienieckim - Dederkały, Rybcza, Kuty, lubomelskim - Jagodzin-Rymacze, łuckim - Przebraże, Antonówka Szepelska, Rożyszcze, sarneńskim - Antonówka, wło-dzimierskim - Bielin-Spaszczyzna, Andre-sówka, a zdołbunowskim - Witoldówka i Ostróg nad Horyniem. Większość placówek podczas napadu poniosła klęskę, do wkroczenia na Wołyń w 1944 r. Armii Czerwonej przetrwały tylko te w Młynowie, Klewaniu, Rokitnie, Kurdybaniu Warkowickim, Lubomirce, Budkach Snowidowickich i Ostach. Wynikało to z obecności w okolicy garnizonów niemieckich, które broniły polskiej ludności cywilnej, lub działań w okolicy oddziałów partyzantki polskiej i niekiedy sowieckiej. Przetrwała za to większość baz samoobrony. Największe bazy polskiej samoobrony wspierane oddziałami partyzanckimi były niemal niezależne od okupanta, miały własną cywilną administrację i siłę zbrojną. Prowadziły pod ochroną akcje żniwne oraz zdobywały żywność we wsiach ukraińskich, co zapewniło przeludnionym polskim bazom przetrwanie. Jedną z największych baz było Przebraże, współpracujące z oddziałem AK „Bomby”. Wieś broniła się przed oddziałami UPA od lipca 1943 r. do stycznia 1944 r. - początkowo wystawiając czujki uzbrojone w kosy i piki, ale po jakimś czasie mieszkańcy wystąpili do Niemców o zgodę na posiadanie broni do obrony - i taką zgodę dostali, co zresztą umożliwiało legalizację każdej broni, jaką mogli dysponować również partyzanci. 17. Operacja "Wieniec", 7 października 1942 akcja AK przeciwko niemieckiemu transportowi kolejowemu przeprowadzona została w nocy z 7 na 8 października 1942 r. i była efektem depeszy, jaką gen. Stefan Rowecki ps. Grot wystosował do naczelnego wodza gen. Władysława Sikorskiego z prośbą o zgodę na intensyfikację działań dywersyjnych. Po jej otrzymaniu „Grot” zlecił jednoczesne wysadzenie torów kolejowych w warszawskim węźle kolejowy, a nad zadaniem miał czuwać dowódca Okręgu Warszawskiego AK płk Antoni Chruściel „Monter”. Na dowódcę wyznaczono por. Zbigniewa Lewandowskiego „Zbyszka”, który z por. Józefem Pszennym „Chwackim”, por. Leonem Tarajkiewiczem „Leonem” i Zofią Franio „Doktór” przygotował akcję, która miała zniszczyć tory na trasach prowadzących do Warszawy. By uniknąć odwetu na cywilach, miano ją przeprowadzić w czasie bombardowania miasta przez lotnictwo radzieckie, by w ten sposób zasugerować Niemcom, że za dywersją stoją radzieccy spadochroniarze. W wyniku akcji zablokowano warszawski węzeł kolejowy, a ruch na poszczególnych trasach był przywracany dopiero pomiędzy a 8 października. Wykolejono dwa parowozy, dwa wagony towarowe i jeden osobowy. Patrole biorące udział w akcji nie poniosły żadnych strat. Niemcy jednak najwyraźniej nie uwierzyli, że za wysadzone torowiska odpowiadają Rosjanie. 15 października 1942 r. w odwecie za przeprowadzoną akcję rozstrzelali na Wydmach Łuże 39 więźniów Pawiaka. O świcie następnego dnia w pięciu punktach na peryferiach Warszawy publicznie powieszono kolejnych 50 Egzekucka Kurta Rennera, 26 sierpnia 1943 w 1886 r. generalleutnant, do lutego 1942 r. dowódca 211. Dywizji Piechoty, a następnie 174. Dywizji Rezerwowej wojsk lądowych Heer Wehrmachtu był najwyższym rangą oficerem niemieckim zabitym przez polskie podziemie. Dowódcą akcji był Tomasz Wójcik ps. Tarzan z Narodowych Sił Zbrojnych, który 26 sierpnia 1943 r. urządził zasadzkę na transport 14 Polaków aresztowanych przez Gestapo w Ożarowie. Okazało się jednak, że Niemcy zmienili plany i transport odbył się inną drogą do więzienia w Opatowie. Partyzanci szykowali się już do wymarszu, gdy usłyszeli nadjeżdżające samochody - wtedy też ruszyli do ataku. Generała Rennera zabił „Tarzan”. Partyzanci zabili w czasie akcji także dwóch oficerów sztabowych i pięciu żołnierzy Waffen-SS z ochrony, zdobyli cenne dokumenty i broń. 19. Akcja "Pensjonat", 5 sierpnia 1943 tę wyjątkowo spektakularną akcję odpowiadał Kedyw Podokręgu Armii Krajowej Rzeszów Obwód Jasło AK - w nocy z 5 na 6 sierpnia 1943 r. uwolniono więźniów politycznych osadzonych w więzieniu Gestapo w Jaśle. Szacuje się, że w czasie okupacji przeszło przez nie nawet 15 tys. Polaków. W przygotowaniu akcji „Pensjonat” uczestniczyli związana z Armią Krajową rodzina inżyniera Madejewskiego z Jasła oraz polscy strażnicy więzienni Józef Okwieka „Trójka”, Wawszczak i Myśliwiec. Samą operację przeprowadziła grupa dowodzona przez por. Zenona Sobotę ps. Korczak, w skład której weszli: Zbigniew Cerkowniak „Boruta”, Zbigniew Zawiła „Żbik”, Stanisław Dąbrowa-Kostka „Dąbrowa”, Stanisław Magura „Paw” i „Trójka”. Porucznik Sobota do jasielskiego więzienia dostał się wieczorem 5 sierpnia dzięki współpracy Armii Krajowej z jednym ze strażników więziennych. Już w środku obiektu o godz. wraz ze swoimi ludźmi unieszkodliwił załogę więzienia. Sobocie nie tylko udało się uwolnić więźniów z cel, ale też ich uzbroił bronią dostępną na miejscu, odciął również wszystkie połączenia telefoniczne, by uniemożliwić zaalarmowanie Gestapo. Pół godziny po północy, a więc już 6 sierpnia, porucznik wraz ze swoimi ludźmi i uwolnionymi Polakami wyszli z więzienia. Dzięki tej brawurowej akcji wolność odzyskało 66 więźniów politycznych, umożliwiono również ucieczkę 67 więźniom pospolitym, osadzonym za przestępstwa kryminalne. W Żółkowie uciekinierzy podzielili się na dwie grupy; jedna ruszyła w kierunku Gorlic, druga w okolice Bóbrki. Sprawą uwolnienia więźniów zainteresował się osobiście generalny gubernator Hans Frank, który nie zamierzał takiej wpadki puścić płazem - stanowiska stracili naczelnik więzienia i szef Gestapo w Piaski Królewskie, 6 września 1944 wieś od XVII w. była tak naprawdę osadą leśną, ale od 1916 r. rozpoczął tu działalność duży tartak wykorzystujący bliskość okolicznych lasów. Ów tartak i lasy zamierzali też wykorzystać Niemcy - do budowy mostów na Wiśle pod Wyszogrodem. Te plany spaliły jednak - i to dosłownie - na panewce we wrześniu 1944 r. podczas akcji przeprowadzonej przez żołnierzy Grupy Armii Krajowej „Kampinos”, którzy doszczętnie spalili zakład oraz zlikwidowali ochraniający go pododdział SS. Pod koniec sierpnia zwiad kobiecy Grupy „Kampinos” uzyskał informację, że Niemcy zamierzają zbudować w okolicach Wyszogrodu trzy drewniane mosty niskowodne na Wiśle. Informatorzy donosili, że w tartaku prowadzona jest intensywna produkcja tarcicy, a cały materiał budowlany będzie gotowy w pierwszym lub najpóźniej w drugim tygodniu września - wtedy też najpewniej ruszy budowa przepraw na rzece. To dlatego dowódca Grupy „Kampinos” mjr Alfons Kotowski ps. Okoń polecił dowodzącemu pułkiem „Palmiry-Młociny” por. Adolfowi Pilchowi ps. Dolina zorganizować wypad w celu zniszczenia zakładu. Żołnierze wyruszyli na akcję wieczorem 6 września. Odległość między Piaskami Królewskimi a partyzanckimi kwaterami w Wierszach wynosiła około 30 kilometrów, stąd też kawalerzyści poruszali się konno, a piechurzy „Lawy” pokonali większość trasy na furach. W trakcie przemarszu nie obyło się bez komplikacji, gdyż „lawiacy” zaproszeni na posiłek przez mieszkańców jednej z okolicznych wsi oderwali się od pozostałych oddziałów i dopiero tropiąc ślady ułańskich koni, zdołali odnaleźć kolumnę. Ostatecznie polscy żołnierze dotarli do celu na krótko przed północą 7 września. Dzięki akcji nie tylko spalono tartak, ale też zabito blisko 40 Niemców. Polacy zdobyli przy okazji trzy ckm, kilka lkm i rkm, pięć pistoletów maszynowych, kilkadziesiąt karabinów, sporo amunicji, kilka wozów z żywnością oraz buty i umundurowanie dla 80 osób. Dane dotyczące poległych żołnierzy AK są rozbieżne - według jednych zginęło trzech, według innych - siedmiu Polaków. Jedenastu akowców zostało Celestynów, 20 maja 1943 Celestynowa w czasie okupacji nie należały do najspokojniejszych - akowcy co rusz organizowali tu akcje dywersyjne, wspomagani przez okoliczną ludność. Najsłynniejszą była ta przeprowadzona 20 maja 1943 r. przez oddział dyspozycyjny Kedywu Komendy Głównej AK, złożony głównie z Grup Szturmowych Szarych Szeregów - odbił on na stacji kolejowej 49 więźniów przewożonych z Lublina do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Na dowódcę wyznaczono kpt. Mieczysława Kurkowskiego „Mietka”, a na jego zastępcę podchorążego Tadeusza Zawadzkiego „Zośkę”. Obserwatorem z ramienia dowództwa był kpt. Adam Borys „Pług”. W nocy z 19 na 20 maja 1943 r. Polacy opanowali stację kolejową, odcięli łączność telefoniczną, a gdy pociąg wjechał na peron, inny patrol opanował parowóz i sterroryzował jego obsługę. Główna grupa harcerzy z Grup Szturmowych zaatakowała gestapowców ochraniających dołączoną do pociągu więźniarkę. Efektem tych działań było uwolnienie 49 więźniów, których bezpiecznie ewakuowano. Zginęło pilnujących ich czterech gestapowców. Pod koniec akcji padły nieoczekiwanie strzały od strony pociągu, które śmiertelnie raniły por. Stanisława Kotorowicza „Krona” i por. Włodzimierza Stysłę „Jana II”. Lekko ranny został Wacław Dunin-Karwicki „Luty”, który poległ w czasie powstania Ataki na pociągi pod gołębiem, 12 maja 1943 linii kolejowej wiodącej z Warszawy do Lublina i dalej na Ukrainę skłoniło wczesną wiosną 1943 r. władze obwodu puławskiego Okręgu Lublin Batalionów Chłopskich do przeprowadzenia rozpoznania ruchu niemieckich transportów wojskowych korzystających z tej trasy. Kolejnym krokiem po rozpoznaniu była decyzja o akcjach dywersyjnych. Pierwszą był atak na pociąg urlopowy w maju 1943 r. Około 50 żołnierzy Batalionów, dowodzonych przez Zygmunta Kozaka, dysponowało jednym ręcznym karabinem maszynowym, kilkoma pistoletami maszynowymi Sten, kilkoma karabinami i bronią krótką. Celem było zdobycie broni na żołnierzach i oficerach jadących pociągiem od strony Dęblina. W wyniku akcji zginęło lub zostało rannych kilkudziesięciu Niemców, którzy zostali przetransportowani do szpitali w Puławach i Lublinie. Pociąg nadawał się do kapitalnego remontu. Jeden z Polaków został lekko ranny odłamkami granatu. Nie udało się niestety zdobyć broni. Sukcesem za to zakończyła się przeprowadzona w nocy z 12 na 13 września 1943 r. akcja wysadzenia pociągu amunicyjnego, tym bardziej że w okolicy Puław stacjonowało około 2 tys. niemieckich żandarmów, własowców i żołnierzy węgierskich. Pociąg podpalono, bo przewoził broń nieprzydatną w walce partyzanckiej - bomby lotnicze i amunicję artyleryjską do wyrzutni Rzeź RON-y w Truskawiu, 2 września 1944 sierpnia 1944 r. okolice Truskawia i Sierakowa obsadziły jednostki kolaboracyjnej brygady SS RONA, czyli Rosyjskiej Wyzwoleńczej Armii Ludowej, uniemożliwiając w ten sposób komunikację między oddziałami Armii Krajowej w Puszczy Kampinoskiej a powstańcami w Warszawie. Esesmani rozpoczęli też ataki na polską placówkę w pobliskiej Pociesze. Brygada RONA liczyła blisko 1500 żołnierzy, tworzyli ją głównie Rosjanie i Białorusini, a na jej czele stał SS-Brigadeführer Bronisław Kamiński, zbrodniarz wojenny zwany katem Ochoty, którego ojciec był rosyjskim Polakiem, matka - Niemką, a który sam siebie uważał za Rosjanina. Obecność brygady stanowiła realne zagrożenie nie tylko ze względu na utrudnienie komunikacji z powstańcami, ale też wiedziano, do jakich zbrodni są zdolni ronowcy, którzy w czasie walk na Ochocie nie tylko grabili i szukali alkoholu, ale też mordowali i gwałcili (nie tylko Polki, okazało się, że atakowali też Niemki z formacji pomocniczych Wehrmachtu). W tej sytuacji dowodzący pułkiemPolecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Wymień 2 akcje dywersyjne zorganizowane przez Szare Szeregi. Nazwij miejsce i cel akcji. (Nie wymieniaj akcji pod Arsenałem) Na teraz daje naj
Wersja NAUKA Należy przyporządkować opisy akcji dywersyjnych wyświetlane w losowej kolejności w prawej kolumnie do ich kryptonimów czy określeń podanych w lewej kolumnie w kolejności chronologicznej - należy prostokąty z prawej kolumny przeciągać myszą do odpowiednich prostokatów z lewej kolumny (po naciśnięciu i przytrzymaniu lewego przycisku myszy)..Zmianę kolejności wyświetlania w prawej kolumnie umożliwia przycisk F5. Wyświetlany zegar pozwala na zorientowanie się w poświęconym już sprawdzenia poprawności uporządkowania należy kliknąć przycisk podawany jest w % liczby poprawnie dopasowanych par. Błędnie przyporządkowane prostokąty z prawej kolumny są wyświetlane w odwróconych kolorach.
.
  • vswmfb1xjg.pages.dev/580
  • vswmfb1xjg.pages.dev/884
  • vswmfb1xjg.pages.dev/967
  • vswmfb1xjg.pages.dev/701
  • vswmfb1xjg.pages.dev/325
  • vswmfb1xjg.pages.dev/87
  • vswmfb1xjg.pages.dev/983
  • vswmfb1xjg.pages.dev/325
  • vswmfb1xjg.pages.dev/840
  • vswmfb1xjg.pages.dev/992
  • vswmfb1xjg.pages.dev/746
  • vswmfb1xjg.pages.dev/442
  • vswmfb1xjg.pages.dev/62
  • vswmfb1xjg.pages.dev/418
  • vswmfb1xjg.pages.dev/370
  • jakie akcje dywersyjne pod dowództwem